Dlaczego niektórzy nie lubią O. Knotza

Razem z wieloma kapłanami i klerykami naszej diecezji miałem okazję spotkać w zeszłym tygodniu kilku mądrych seksuologów. Pisząc mądrych, mam na myśli takich, którzy są kompetentni w seksuologii, ale także umieją wpisać sferę seksualną człowieka w działalność osoby ludzkiej. O biologicznych, psychicznych i duchowych wymiarach ludzkiej płciowości potrafią mówić konkretnie i pogodnie, z poszanowaniem ludzkiej intymności, wraz z jej indywidualną historią, czasami dość skomplikowaną.

Razem z wieloma kapłanami i klerykami naszej diecezji miałem okazję spotkać w zeszłym tygodniu kilku mądrych seksuologów. Pisząc mądrych, mam na myśli takich, którzy są kompetentni w seksuologii, ale także umieją wpisać sferę seksualną człowieka w działalność osoby ludzkiej. O biologicznych, psychicznych i duchowych wymiarach ludzkiej płciowości potrafią mówić konkretnie i pogodnie, z poszanowaniem ludzkiej intymności, wraz z jej indywidualną historią, czasami dość skomplikowaną.

Słuchając tych seksuologów, zastanawiałem się, dlaczego ich wykład różni się zarówno od narracji sprowadzającej życie seksualne człowieka do wiedzy o narządach, środkach i pozycjach, ale także od tego dyskursu seksualnego, który boi się nazwać rzeczy po imieniu lub wstydzi realistycznie opisać przyczyny kłopotów własnych dzieci. Co więcej, wydawało mi się, że takim ludziom nie bałbym się powierzyć wychowania seksualnego w szkole.

Nasi seksuologowie łączyli wiedzę seksuologiczną z takim sposobem mówienia, który buduje zaufanie. Tu bowiem jest pies pogrzebany, jeśli chodzi o nasze chrześcijańskie wychowanie seksualne. Aby było ono skuteczne, muszą spotkać się kompetencja seksuologiczna, zasady moralne i zaufanie między wychowankiem i wychowawcą. W katolickich rodzinach najczęstsze są zasady moralne, nie zawsze jest zaufanie, najgorzej jest chyba z wiedzą. A przecież stare przysłowie mówi: normy podawane bez relacji prowadzą do rebelii.

Następnego dnia po szkoleniu w Płocku, miałem okazję brać udział w konferencji naukowej na temat współczesnej rodziny. Pod koniec wystąpienia - poświęconego zresztą gender - zwróciłem uwagę, że najlepszą obroną przed gender jest rozwijanie nowego feminizmu Jana Pawła II, wraz z jego teologią ciała, opisem geniuszu kobiety, pozytywnym podejściem do seksualności człowieka. Katolickie uczelnie powinny od dawna w takim duchu dyskutować z gender, a o. Ksawery Knotz jest dobrym przykładem pozytywnego myślenia o seksualności człowieka.

No i rozpętała się burza. Okazało się, że poprzedniego dnia znany psycholog machnął ręką na hasło gender. Pojawiły się znowu głosy, że na katolickiej uczelni nie powinno się o tym mówić, lepiej robić swoje. Dyskusja - zresztą pełna emocji - doprowadziła do bardziej równomiernego rozłożenia akcentów w sprawie naszego stosunku do gender. Nie starczyło, niestety, czasu na rozmowę o katolickiej ocenie seksuologicznych książek O. Ksawerego Knotza.

Wyjechałem więc z konferencji z mieszanymi uczuciami. Czyżby raziło niektórych katolików to, że o szczegółach życia seksualnego mówi zakonnik:? To nie byłoby jeszcze niepokojące, są przecież przekonujący seksuolodzy świeccy. Gorzej by było, gdyby zastrzeżenia do książek o. Knotza wynikały z przekonania, że aseksualny sposób mówienia (lub milczenia) o seksualności człowieka jest wystarczający. Nie jest.

13. 03. 2014.