„I nie wódź nas na pokuszenie…”

Kto kogo kusi? – zadałam sobie to pytanie wiele miesięcy przed Wielkim Postem, gdy w trakcie rozmowy z pewną osobą usłyszałam, że Bóg zsyła na ludzi pokusy, żeby ich sprawdzić. Od razu podniósł mi się poziom adrenaliny we krwi, choćby dlatego, że

Grafika_do_bloga1203.jpg

Kto kogo kusi? – zadałam sobie to pytanie wiele miesięcy przed Wielkim Postem, gdy w trakcie rozmowy z pewną osobą usłyszałam, że Bóg zsyła na ludzi pokusy, żeby ich sprawdzić. Od razu podniósł mi się poziom adrenaliny we krwi, choćby dlatego, że podczas studiów teologicznych nie było o tym mowy, a poza tym kłóciło mi się to wybitnie ze zdrowym rozsądkiem. Dla mnie specjalistą od pokus jest diabeł, choć znam też dość żartobliwą maksymę mówiącą, że „nie sprawdzają nas deklaracje, ale pokusy”. 

Ponieważ o rzekomych „pokusach Boga” mówiła osoba poważna, gorliwy katolik, który regularnie praktykuje, zna wielu duchownych, czytuje Pismo św. i  religijne książki, zaczęłam się nad rzekomymi pokusami zsyłanymi przez Boga zastanawiać i rozmawiać o tym z innymi. Moi rozmówcy byli zgodni – kusi szatan, diabeł, zły duch; ten sam, który naiwnie sądził, że zwiedzie Jezusa na pustyni.

Owszem, w codziennie odmawianej modlitwie „Ojcze nasz” znajduje się wezwanie, żeby Bóg „nie wodził nas na pokuszenie, ale nas zbawił ode złego” jednak, jak mniemam, chodzi tu o siłę, która pozwoli nam nie reagować na diabelskie podszepty, bo przecież mamy wolną wolę i nie jesteśmy z założenia zniewoleni przez zło (poza wyjątkami znanymi z historii ludzkości, ale nieraz niestety też z otoczenia).   

Jak sądzę, punktem wyjścia powinno być odróżnienie pokusy od próby. Takich prób doświadczamy wówczas, gdy musimy wyrzec się czegoś dla Boga, odrzeć ze złudzeń, wycierpieć ból, bo w głębi duszy chcielibyśmy zupełnie odwrotnej sytuacji. Wzorcowym przykładem próby od czasów biblijnych pozostaje walka Jakuba z aniołem w Księdze Rodzaju 32,25-31. To jeden z ulubionych fragmentów biblijnych tych wszystkich, którzy zmagają się ze swoją wiarą:

„Gdy Jakub pozostał sam, ktoś walczył z nim aż do wschodu jutrzenki. Widząc, że nie może pokonać Jakuba, uderzył go w czasie walki w staw biodrowy i zwichnął mu go. Potem rzekł: `Puść mnie, bo już wzeszła jutrzenka. Jakub odparł: Nie puszczę cię, aż mi pobłogosławisz`. Wtedy go zapytał: Jak się nazywasz?`. On rzekł: `Jakub`. Wtedy powiedział: `Nie będziesz się już nazywał Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś zwycięsko z Bogiem i z ludźmi. Jakub prosił: `Podaj mi, proszę, swoje imię`. On odparł: „Czemu mnie pytasz o imię?`. I pobłogosławił go w tym miejscu. Jakub dał temu miejscu nazwę Penuel, mówiąc: `Choć widziałem Boga twarzą w twarz, to jednak ocaliłem me życie” (Biblia Paulińska). 

Do głowy przychodzi jednak jeszcze jedna myśl: czy próbę od pokusy nie oddziela zaledwie cienka czerwona linia? Wielu jednak twierdzi, że tak nie jest i że są to zdecydowanie dwie różne sprawy

Kolejne pytanie dotyczy wpływu szatana na nasze złe uczynki. Czy to przypadkiem nie łatwa wymówka: „Wąż mnie skusił/zwiódł i zjadałam”, mówi pierwsza kobieta Ewa. Autonomicznym wykonawcą czynu jestem ja – człowiek, popełniam go z podszeptu szatana, ale nie mogę się sam (lub innych) usprawiedliwiać, że zrobiłem to tylko i wyłącznie przez szatana! Czyn jest mój własny. Kto choć raz na własnej skórze doświadczył działania złego ducha, nie wątpi w jego istnienie, ale z drugiej strony wie, że nie musi bezwolnie poddawać się zastawionym przez niego zasadzkom.

Na nadmierną ekspozycję diabła w świecie wskazują m.in. naukowcy z KUL, autorzy opinii teologicznej w sprawie tzw. spowiedzi furtkowej (w wielkim skrócie chodzi o zamykanie podczas spowiedzi „furtek” które grzech - osobisty lub „pokoleniowy” - otworzył przed szatanem, dając mu w ten sposób pewną władzę nad człowiekiem ). Otóż stwierdzają oni, że w ostatnim czasie przesadnie podkreśla się rolę szatana w życiu jednostek i całych społeczności: „Chrześcijaństwo żyje świadomością, że Chrystus pokonał moce szatańskie, i że to Jego zwycięstwo ma charakter ostateczny i nieodwołalny”. Mówiąc kolokwialnie, szatan Panu Bogu do pięt nie dorasta, bo nie ma we wszechświecie dwóch równoważnych sił: dobrej i złej.

Swego czasu z wielkim zainteresowaniem przeczytałam wywiady, które w książce „Szachy ze Złym” umieścił Tomasz Ponikło, i polecam innym. O diable mówią tam teolodzy, filozofowie, artyści, psychiatrzy, historycy sztuki - wierzący i niewierzący. To jedna z najbardziej popodkreślanych przeze mnie książek, ale ograniczę się do niewielkiego cytatu z kapucyna z Krakowa, założyciela Szkoły dla Spowiedników – o. Piotra Jordana Śliwińskiego: „Grzech zawsze będzie decyzją mojej wolnej woli, dlatego sam pozostaję za niego odpowiedzialny, choć zły duch może mieć w tym swój współudział (…). Człowiek miał wszelkie możliwości, by odpowiedzieć szatanowi `nie`”.

O tym samym mówi ks. Krzysztof Wons SDS w jednym z ostatnich numerów „Przewodnika Katolickiego”: „Demon nie jest centrum chrześcijańskiego przesłania. Centrum jest Dobra Nowina, a jej sercem jest miłość Ojca”. Sapienti sat.