Nie wszystkie dzieła Jadzi

Czasami, gdy słyszę słowa ks. Jana Twardowskiego o tym, że należy „śpieszyć się kochać ludzi bo tak szybko odchodzą” to zachęta ta, tyle razy przywoływana, wydaje się nie nieść za sobą już niemalże żadnej treści. Żadną miarą nie stało się tak po śmierci wyjątkowej osoby, społeczniczki zaangażowanej w różne ruchy i stowarzyszenia katolickie, żony i matki, a nade wszystko wyrazistego świadka wiary w codziennym i konkretnym zaangażowaniu dla człowieka i Kościoła, szczególnie parafialnego, ale też diecezjalnego.

35 Jadzia

O kim mowa? Chodzi o zmarłą Jadwigę Opatrzyk z parafii pw. św. Aleksego w Płocku-Trzepowie.

„Śpieszmy się kochać ludzi”.

Jeszcze w czerwcu z wielkim zaangażowaniem włączała się w diecezjalne uroczystości jubileuszowe. Była na każdym spotkaniu, zresztą tak jak zawsze. Zawsze z uśmiechem, energią, dobrą wiadomością, że udało się coś załatwić, pozyskać kolejne osoby do współpracy, ustalić jakiś szczegół. A jak pojawiały się trudności, nie rozkładała bezradnie rąk. Szukała dobrych rozwiązań i je znajdowała. Ani trochę nie przesadzę jak powiem, że na Jadzię (tak do niej od jakiegoś czasu mówiłem) nasza stowarzyszeniowa społeczności, ale i szerzej, diecezjalna społeczność, zawsze mogła liczyć.

Było tak nawet wtedy, gdy już wiedziała, że rokowania nie są zbyt obiecujące, że choroba, z którą przyszło się Jej mierzyć nie należy do najłatwiejszych. Nie załamywała rąk. Zawierzyła się Bogu. Mówiła: „wszystko w Jego rękach”. A był to akurat czas, gdy jak co roku przygotowywała Pielgrzymkę Małżeństw i Rodzin na Jasną Górę. Dzwoniła do mnie kilka razy. Głos w telefonie był wprawdzie już inny, ale zatroszczyła się o wszystko, znalazła zastępstwo. Mówiła do mnie: „wiesz to jest nasz organista, on jest z Twojej parafii, on jest ok, wszystkiego dopilnuje, zobaczysz” i przekazała mi kontakt do p. Jakuba, i pielgrzymka się udała. Modliliśmy się u Matki na Jasnej Górze również w Jej intencji. Mieliśmy nadzieję. Jednak Pan Bóg chciał inaczej. Jadwiga Opatrzyk zmarła 3 września 2025 r. po kilku tygodniach walki z chorobą.

„Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą

zostaną po nich buty i telefon głuchy”.

Co pozostaje po śp. Jadwidze? Z pewnością postawiła wiele różnych rzeczy, ale nie o rzeczy przecież tu chodzi. Myślę, że Jadzia pozostawiła po sobie przede wszystkim wiele dobra. Również tego dobra, którego doświadczaliśmy w stowarzyszeniu rodzin, gdy przez lata pełniła w jego zarządzie ważne funkcje. Wierzę, że śp. Jadwiga stoi dziś przed Bogiem z „pełnymi naręczami dobrych uczynków” bo jak słyszę w ostatnich dniach, ale nie tylko, była „dobrą osobą” gdziekolwiek się pojawiała. Zawsze z uśmiechem i z jakimś tak mocno widocznym optymizmem.

 

Z pewnością stowarzyszenie rodzin, choć nie tylko, poniosło wraz ze śmiercią śp. Jadwigi ogromną stratę, ale nie powinniśmy i nie możemy się na tym zatrzymać. Gdy dzień przed pogrzebem wychodziłem z różańca za Jej duszę, jedna z parafianek trzepowskich podeszła do mnie i powiedziała: „gdzie my teraz znajdziemy taką drugą Jadzię”. Jadzi szukać nie będziemy, bo jej nie znajdziemy. Zresztą, chyba nie o to chodzi. Jeśli mogę coś zaproponować niech każdy z nas zaangażuje się na tyle ile może, żeby włączyć się w sprawy, którymi śp. Jadwiga żyła. Niektórzy dalej będą działać w stowarzyszeniu rodzin, inni w parafialnym kole Caritas, jeszcze inni być może zajmą się trzepowskim parkiem pamięci czy będą aktywni w kole gospodyń. Ale zadań, które śp. Jadwiga nam zostawiła jest więcej. Jest czym dzielić. Nie oglądajmy się na innych, ale przede wszystkim „Śpieszmy się kochać ludzi”.