Podzielił się tam ze swoim młodymi ziomkami marzeniem, które tak naprawdę można uznać za motto jego pontyfikatu: „Chcę, żeby Kościół wyszedł na ulice. Chcę, abyśmy się bronili przed tym wszystkim, co jest światowością, bezruchem. Przed tym, co jest wygodą, klerykalizmem. Przed tym wszystkim, co jest zamknięciem się w sobie”. I dodał: mam nadzieję, iż rezultatem tego spotkania w Rio „będzie hałas. Chciałbym – no, i tu padło słowo, o którym myślę – aby to był RABAN, także w diecezjach”.
2. Raban... – to właśnie to słowo, o które mi chodzi... Mocne, wyraźne, a zarazem stare, dobrze brzmiące w tej katedrze. Co jednak oznacza robić raban w Kościele? Więcej, to oznacza robić raban: w swoim życiu, w duszpasterstwie, w szkole, może także w szkole nowej ewangelizacji? Domyślacie się – to autentycznie, z wiarą, naśladować Jezusa. Bo Mistrz z Nazaretu niewątpliwie był także „mistrzem rabanu”. Wprawdzie był/jest cichy i łagodny, ale jednocześnie mocno i zdecydowanie woła: „przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął”. Ten ogień, to nie słodki płomień w kominku, ale rewolucja w rozumieniu Boga, człowieka, wspólnoty. Wprawdzie Mistrz z Nazaretu nie obala Prawa ani Proroków, ale pokazuje, że kryje się za nimi coś jeszcze głębszego, mądrzejszego i piękniejszego, niż zwykło się uważać. Niezły raban robi tamtym kilku rybakom nad Jeziorem Genezaret, których odrywa od ich rodzin i stałego, opłacalnego zajęcia. Poczułem to, gdy dosłownie parę dni temu wypłynąłem łodzią na środek tego jeziora z pielgrzymami, biorącymi udział w naszej Diecezjalnej Pielgrzymce Wiary. To taka idylliczna, pełna pokoju chwila, która mogła trwać przez całe życie Piotra, Andrzeja, Jakuba i Jana... A jednak On, Jezus, chciał, wciąż chce czegoś innego... Robi raban, gdy zasiada do stołu z celnikami i prostytutkami, a ówcześni tzw. pobożni – chasidim z niesmakiem odwracają wzrok. Robi raban, gdy nie unika kontaktu ani z wykluczonymi z życia społecznego trędowatymi, ani ze znienawidzonymi przez Jego naród Samarytanami. Robi raban, gdy broni przed ukamienowaniem cudzołożącą kobietę, choć uważano wtedy, że taka właśnie kara jest najlepsza, by w miastach i wioskach Izraela panował porządek. Robi wielki raban, gdy w krużgankach Świątyni jerozolimskiej przewraca bankierskie stoły i wypędza przekupniów. Nawet na krzyżu - gdy wydaje się już kompletnie bezbronny i bezużyteczny – wciąż robi raban: przebacza niesprawiedliwym sędziom, podłym oskarżycielom, bezmyślnemu tłumowi i okrutnym, bawiącym się Jego cierpieniem żołdakom, a ukrzyżowanego obok niego łotra ogłasza pierwszym świętym w dziejach.
3. Może potrzebny był Kościołowi ten prosty Papa Francesco, żeby uświadomić nam ten właśnie wymiar nowej ewangelizacji – wymiar pójścia w prostocie, z wrażliwością, z wyobraźnią za naszym Mistrzem. Że choć potrzebne są jakieś ramy organizacyjne Kościoła, to nie potrzeba skostniałych, ciężkich struktur, nie potrzeba „przerośniętych instytucji”. Że nasze duszpasterstwo nie musi być zbiurokratyzowane; że jeśli ma być „ewangelizacyjnie skuteczne”, to – i pozwólcie teraz, że lekko zmodyfikuję hasło błogosławionego Jana Pawła II – potrzebny jest: „nowy zapał – nowi ludzie – nowy duch”. To właśnie te trzy rzeczy są uderzające w dzisiejszej krótkiej Ewangelii, którą tak dobrze znamy, którą tyle razy słyszeliśmy, czytaliśmy, medytowaliśmy.
4. Nowy zapał... Gdy Jezus opowiada o Królestwie Bożym, zawsze odwołuje się do obrazów z codziennego życia – do siania, sadzenia, mielenia zboża, pieczenia, łowienia ryb, spożywania posiłku. Mówi nam przez to, że wszystko, co z miłością i zapałem podejmujemy - codzienna, rzetelna praca zawodowa, zwyczajne duszpasterstwo, nauka w szkole czy na uczelni, wychowywanie dzieci, czytanie im, służba innym, wolontariat, przyjmowanie gości, zakupy, rozmaite życiowe pasje, sport, wycieczki, odpoczynek, sprzątanie – jest uobecnianiem królestwa Bożego. Tylko, żeby w tym wszystkim BYŁA MIŁOŚĆ I BYŁ ZAPAŁ...
5. Nowi ludzie... Jezus porównuje dziś królestwo Boże do zaczynu, którym kobieta zakwasza ciasto. Jak wiemy, Paschę Starego Przymierza spożywa się na białym, niezakwaszonym chlebie. Królestwo Boże, Pascha Jezusa z ludźmi nie ma swego początku wśród ludzi sprawiedliwych, bezgrzesznych, bez skazy, lecz wzrasta pośród grzeszników, dla których On, Jezus, wcielił się, umarł i zmartwychwstał. Odkupieni grzesznicy – to oni, nie bójmy się tego powiedzieć – to my, MY, ODKUPIENI GRZESZNICY, jesteśmy zaczynem królestwa, jesteśmy „ludźmi nowej ewangelizacji”.
6. Nowy duch... Królestwo Boże nigdy nie jest czymś statycznym, jest poszukiwaniem, wzrastaniem, znajdowaniem… Niepozorne ziarnko staje się drzewem, szare, lepiące się ciasto – smacznym, pachnącym, chrupiącym chlebem… W Królestwie Bożym panuje ruch, życie, właśnie NOWY DUCH…Oto, co określa istotę nowej ewangelizacji!
7. A zatem raban, do którego tak nas Papież Franciszek zachęca, to nie jest robienie hałasu wokół swojej osoby; to nie eksponowanie siebie; to nie ruchliwość dla ruchliwości; to nie wykluczanie innych; to nie tworzenie nowego dla nowego. Nowa ewangelizacja nie jest także dla „duchowych średniaków”, nie jest dla czyjegoś „prywatnego interesu”, dla rozwiązania jego „życiowego problemu”... Nie jest też dla świeckich bardziej sklerykalizowanych niż niejeden ksiądz... Nowa ewangelizacja, to poszukiwanie gestów i słów dobrego, prostego świadectwa, bez sztuczności, bez narzucania się, bez puszenia się swoją wiedzą. To szkoła wychodzenia poza mury kościołów dla znalezienia zobojętnianych. To odrzucenie wygody, legalizmu, skostniałego ładu i dworskiego ceremoniału, żeby tym zobojętniałym, letnim otworzyć drogę powrotu. To wrażliwość na poszukujących, zmęczonych, ubogich i wykluczonych. To poszukiwanie i dawanie miejsce w Kościele mądrym, ciekawym, pełnym wewnętrznego pokoju liderom.
Właśnie tego wszystkiego z całego serca życzę Ci, dzisiaj, w Twoje patronalne święto, płocka Szkoło Nowej Ewangelizacji.
Takiego rabanu.
Amen.