HOMILIA UROCZYSTOŚĆ ROCZNICY POŚWIĘCENIA KATEDRY W PŁOCKU – 8 XI 2017 r.

[czytania ze święta]

Czcigodny Księże Kanoniku Stefanie, Proboszczu i Kustoszu tej Bazyliki, Dobry duchu tego miejsca, a poniekąd całego Płockiego Grodu,

Czcigodni Księża Spowiednicy, usługujący tu w Katedrze i w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, Drogie Siostry Zakonne.

Umiłowani w Chrystusie Panu uczestnicy tej liturgii,

Dziękujemy dzisiaj Panu Bogu za tę Czcigodną Bazylikę, konsekrowaną w 1144 roku przez biskupa Aleksandra z Malonne w obecności Bolesława Krzywoustego, ówczesnego władcy wszystkich ziem polskich, a potem rekonsekrowaną w 1903 roku przez Biskupa Jerzego Szembeka, nowo mianowanego arcybiskupa mohylowskiego, przy udziale Błogosławionego Antoniego Juliana Nowowiejskiego, jej odnowiciela.

Nic dziwnego, że nasze serca napełnia dzisiaj radość i wdzięczność, tym bardziej, że także obecnie systematycznie, krok po kroku, dokonuje się dzieło renowacji dachu, wież i kolejnych kaplic tego czcigodnego domu Bożego, tak ważnego dla Mazowsza i całej naszej Ojczyzny. Dzień dzisiejszy jest nie tylko dniem radości i wdzięczności za katedrę – matkę kościołów diecezji, lecz także - od kilku już lat - dniem spotkania kapłanów emerytów oraz kapłanów pracowników Kurii i profesorów Seminarium, którzy obok powierzonych im przez biskupa zajęć administracyjnych, wychowawczych i naukowych, pełnią w Płocku stały dyżur w konfesjonałach katedry i sanktuarium Miłosierdzia.

Z tej racji chciałabym do Was przede wszystkim, Umiłowani Bracia, skierować swoje słowo [oczywiście także do siebie, bo sam, na ile czasu wystarcza, mam w tym dyżurze swój skromny udział]. Słowo inspirowane, co oczywiste, dzisiejszą Ewangelią, ale także cudownym komentarzem do niej, który św. Jan Paweł – właśnie w aspekcie posługi jednania w konfesjonale – zostawił w Liście do kapłanów na Wielki Czwartek 2002 roku. To dość już dawno, 15 lat temu, ale przesłanie tego Listu, nie ukrywam, zawsze bardzo mi bliskiego, jest wciąż aktualne.

Święty Papież rozpoczyna odnośny fragment tak:

„Aby jeszcze bardziej uwydatnić niektóre wymiary tego szczególnego dialogu zbawienia, jakim jest Sakrament Pojednania [Spowiedź, zauważmy, to wg Jana Pawła <szczególny dialog zbawienia>] – chciałbym przytoczyć jako <biblijną ikonę> spotkanie Jezusa z Zacheuszem” w Jerychu. Wydaje się bowiem, że to, co tam zaszło pomiędzy Jezusem a zwierzchnikiem celników tego miasta, przypomina pod wieloma względami celebrację Sakramentu Miłosierdzia. Śledząc to opowiadanie, możemy dostrzec wszystkie te odcienie mądrości ludzkiej i nadprzyrodzonej, które powinniśmy uwzględniać w naszej posłudze”.

Po tym wstępie Ojciec Święty rozpoczyna swój komentarz:

Jezus przybywa do Jerycha i jakby przypadkowo idzie przez miasto otoczony tłumem, Zacheusz zaś wspina się na drzewo sykomory, kierowany jakby tylko zwykłą ciekawością. Czasami ludzkie spotkania z Bogiem wydają się być przypadkowe, motywowane nie całkiem głębokimi racjami. „Nic jednak, co pochodzi od Boga, nie jest dziełem przypadku” – zauważa Ojciec Święty. My, spowiednicy – mówi dalej - możemy zniechęcać się lub tracić motywację przez to, że nasi wierni czasem przystępują do Sakramentu Pojednania w sposób powierzchowny lub idą do spowiedzi nie wiedząc nawet, co właściwie przez to chcą otrzymać. Dla niektórych może to być jedynie potrzeba, aby być wysłuchanym, dla innych pragnienie, aby poczuć się lepiej, dla jeszcze innych chęć otrzymania jakiejś porady. Nie zapomnijmy jednak ewangelijnej ikony z Jerycha: jeśli Zacheusz nie spotkałby „niespodziewanego” spojrzenia Chrystusa, pozostałby niemym widzem, Jezus przeszedłby obok i nie wkroczyłby w jego życie. Każde spotkanie z wiernym, który prosi nas o spowiedź, nawet jeśli czyni to w sposób nieco powierzchowny, a niekiedy niedostatecznie umotywowany i przygotowany, dzięki zadziwiającej łasce Bożej może być tym miejscem, w którym Jezus zwróci swe oczy na kolejnego Zacheusza. Są to wciąż te same oczy, ten sam wzrok!

„Zacheuszu...” – woła teraz celnika po imieniu Pan. Musiało to być dla Zacheusza wstrząsające doświadczenie, że został tak właśnie zawołany – po imieniu. Jego imię w ustach wielu współmieszkańców było obarczone pogardą. Teraz jednak słyszał je wymawiane z łagodnością, która nie tylko wyrażała zaufanie, ale też serdeczność, niemal potrzebę przyjaźni. Tak, Jezus zwraca się do Zacheusza jak do starego przyjaciela, może trochę zapomnianego, z którego jednak w swojej wierności nie zrezygnował i teraz wchodzi w życie i w dom odnalezionego przyjaciela. „Zejdź prędko, albowiem dziś muszę zatrzymać się w Twoim domu” Wszystko jest tu osobiste, delikatne, serdeczne! To między innymi ten obraz, ta ikona pozwala nam zrozumieć, dlaczego  osobiste spotkanie pomiędzy spowiednikiem a penitentem jest wciąż zwyczajną formą pojednania sakramentalnego, podczas gdy rozgrzeszenie zbiorowe ma charakter wyjątkowy. Ta zwyczajna forma nie tylko wyraża dobrze prawdę o miłosierdziu Bożym i przebaczeniu, ale również prawdę o człowieku jako osobie, która nigdy nie chce być zredukowana do roli jakiegoś tylko elementu bezkształtnego tłumu. Dlatego właśnie wezwanie kogoś po imieniu odbija się w ludzkiej duszy tak głębokim echem. Jak ważna jest ta świadomość, że jesteśmy znani i akceptowani takimi, jacy jesteśmy. Ludzie zazwyczaj oczekują, że zostaną rozpoznani i właśnie dzięki tej bliskości mocniej odczuwają miłość Boga. Duszpasterstwo powinno bardziej brać pod uwagę ten właśnie aspekt, a Sakrament Pojednania jawi się jako jedna z uprzywilejowanych dróg takiego właśnie duszpasterstwa, takiej pedagogiki osobowej.

„Muszę się zatrzymać w twoim domu” - mówi dalej Jezus. Dom Zacheusza, na przekór szemraniom ludzkiej mierności, ma stać się miejscem objawienia cudu miłosierdzia. Spowiedź, zanim stanie się wędrówką człowieka ku Bogu, jest wpierw wejściem Boga do człowieczego domu. Oczywiście, nie dojdzie do tego, jeśli Zacheusz nie uwolni swego serca z więzów egoizmu i niesprawiedliwości, sięgającej aż oszustwa. Czując się traktowanym jak „przyjaciel”, zaczyna on myśleć i zachowywać się jak przyjaciel. Od zamknięcia w sobie, które prowadziło go do wzbogacenia się bez zwracania uwagi na cierpienia innych, Zacheusz przechodzi do postawy otwartości, która wyraża się w oddaniu „połowy dóbr” dla ubogich oraz do zadośćuczynienia w czwórnasób. Dopiero w tym momencie miłość Boża osiąga swój cel.

„Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu”.

Ta droga zbawienia, ukazana w sposób tak jasny w opowiadaniu o Zacheuszu, musi nas ukierunkować ku spełnianiu naszej trudnej posługi z pełną mądrości równowagą pasterską. Zawsze bowiem była ona wystawiona na przeciwstawne naciski bądź rygoryzmu, bądź laksizmu. Rygoryzm nie uwzględnia uprzedzającego wszystko miłosierdzia, które inspiruje do nawrócenia i dodaje wagi nawet najmniejszym postępom w miłości.   Laksizm z kolei nie bierze pod uwagę tego, że pełne zbawienie, które prawdziwie uzdrawia i dźwiga z upadku, zakłada autentyczne nawrócenie ku wymogom miłości Bożej. Jeśli Zacheusz przyjąłby Pana w swoim domu bez otwarcia się na miłość, bez postanowienia, że naprawi wyrządzone krzywdy, i bez stanowczej decyzji o odnowie życia, nie otrzymałby w głębi duszy przebaczenia, które Pan mu zaoferował. „Rygoryzm – według genialnej diagnozy św. Jana Pawła II - druzgocze i oddala, laksizm myli i łudzi”.

Dziękując Wam - Drodzy Księża Spowiednicy - za Waszą wymagającą posługę w dwu najważniejszych miejscach świadczenia Bożego Miłosierdzia w naszej Diecezji, życzę Wam, abyście sami żyli w pokoju serca pojednanego z Bogiem, a także w głębokiej komunii ze mną oraz pomiędzy Wami.

To jeszcze jeden warunek naszej dobrej i owocnej posługi.

Amen.