Opustoszałe miasto

Wśród natłoku codziennych informacji jedna nie daje mi spokoju. W 2012 r. życie odebrało sobie w Polsce 4177 osób. Zapewne prób samobójczych było o wiele więcej, więc szok jest tym większy. No bo jak to: idzie wiosna, każdy podmuch wiosennego wiatru niesie nadzieję, ludzie w kolejkach do lekarzy miesiącami czekają na najmniejszą nawet szansę, na Ukrainie walczą o wolność, a tyle osób po cichu, często bez słowa wysiada z autobusu z napisem życie.

        Wśród  natłoku   codziennych informacji jedna  nie  daje mi spokoju. W  2012 r.  życie  odebrało sobie  w Polsce 4177 osób.  Zapewne  prób samobójczych było o wiele  więcej,   więc   szok  jest tym  większy.  No bo jak to:  idzie  wiosna, każdy  podmuch  wiosennego  wiatru niesie nadzieję,  ludzie  w kolejkach do lekarzy  miesiącami  czekają  na  najmniejszą  nawet szansę, na  Ukrainie  walczą  o   wolność,  a tyle  osób po cichu,   często bez  słowa  wysiada  z  autobusu  z napisem życie.    

        Oczywiście  wiem, że  ich to  wszystko nie obchodzi,  ponieważ  nie mają  sił i zdrowia, zabrakło   bliskich ludzi, zrozumienia  czy  po  prostu  woli  do  bojowania. A  jak  wiadomo bojowaniem  jest żywot  człowieka. Psychologowie próbują   powiązać   obydwa  końce przerwanej linii  życia,   wiele  już  wyjaśnili, paradoks polega  na tym, że   z roku na  rok  wzrasta  liczba  samobójców.  Polska  nie  jest tu żadnym wyjątkiem. O ile  w 1987 r.  samobójstwa  stanowiły ósmą przyczynę nagłych zgonów  na świecie,  to  ostatnio  przesunęły się  na  czwartą.

            Każdy  ksiądz ma  swoją listę   samobójców.  On   zwykle  ich żegna, poleca   Bożemu  miłosierdziu,   pociesza    rodzinę,   a potem  spotyka  na  cmentarzu   stojących  nad ich  grobami   współmałżonków, rodziców, kolegów.  Pierwszy pogrzeb, jaki odprawiłem jako   ksiądz,  był pogrzebem   licealistki  z  Rypina,  która  odebrała  sobie  życie.  Był lipiec, proboszcz  wyjechał na urlop,  ja tuż po święceniach z głową  pełną  restrykcji  - to było czterdzieści lat temu -  wobec  samobójców.

          Postawiony wobec nieodgadnionej  tajemnicy życia młodej  dziewczyny, wobec  bólu  rodziców,  przy ogromnej  solidarności  jej  kolegów, przyjaciół i  sąsiadów,  w oka  mgnieniu zrozumiałem  czym  jest  solidarność z cierpiącymi,  dlaczego miłosierdzie  przewyższa  sprawiedliwość, jak nieodgadniona  jest  tajemnica  człowieka i  jak kruchy jego los.  Do  dzisiaj    słyszę  szloch matki  tej  dziewczyny i   widzę jej wdzięczne  oczy,  jakimi  chciała podziękować  za  modlitwę.

           Wspaniale  zachowała  się  też  rypińska  młodzież. Takie pogrzeby  poruszają ludzkie  serca i  wzbudzają  falę naprawdę    szczerej  solidarności.  Czasami myślę, że  gdybyśmy  naszym bliźnim okazywali  za  życia przynajmniej  część  tej  solidarności, mniej byłoby  samobójców.  My jako  księża  czynimy to najczęściej podczas  spowiedzi. Nadchodzący Wielki Post  na pewno  da nam  dużo  okazji do tego, aby  ludzką kruchość   wzmacniać  Bożą  Mocą. Pozostają jeszcze  parafialne poradnie  rodzinne  czy młodzieżowe,  w  których  kruchość  istnienia   powinno  się  wzmacniać  przy  wykorzystaniu współczesnej  wiedzy o człowieku i jego zaburzeniach.

            Wspólnym  wysiłkiem  można  zmniejszyć tę  tragiczną  liczbę. 4177 osób to małe  miasteczko lub średnia parafia. Co  roku  zapadają  się  pod  ziemię.

28. 02. 2014