Homilia Niedziela Miłosierdzia – kościół w Sendeniu – 19 IV 2020 r.

[czytania z Niedzieli Miłosierdzia]

„ Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto. Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia” (św. Faustyna Kowalska, Dzienniczek, nr 49)
Kochani w Chrystusie, Siostry i Bracia,
bardzo się cieszę, że mogę ten dzień – święto Bożego Miłosierdzia, przeżywać razem z Wami. Mamy w diecezji ponad 260 parafii i jeszcze więcej kościołów, ale tylko kilka z nich nosi imię tego największego przymiotu Stwórcy, który dzisiaj czcimy. Wasza – nasza wspólnota, gromadząca się w tym miejscu na modlitwie, może szczycić się tym właśnie wyjątkowym imieniem – Miłosierdzia Bożego, jako patronalnym tytułem świątyni. Świątyni, podobnie jak święto Miłosierdzia, zrodzonej z pragnienia, z pragnienia i wiary ludzkich serc, tęskniących za bliskością Boga. Z pewnością wielu w tej godzinie łączy się z nami w modlitwie w jedyny dostępny nam teraz sposób: drogą pragnienia serca stęsknionego za spotkaniem z Miłosiernym. I nawet jeśli nie możemy teraz być razem ciałem, obejmuję kochani sercem każdą i każdego z Was. I każdą i każdego z Was Miłosierdziu Bożemu zawierzam.
Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto…
dzięki dobroci i miłości Boga na naszych oczach spełnia się to pragnienie serca Jezusowego. Droga do jego spełnienia nie była usłana różami. Nawet Kościół – wspólnota dzieci Bożych żyjących dzięki całopalnej ofierze, złożonej „ na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata”, potrzebował czasu, aby zrozumieć i przyjąć orędzie zapisane prostymi słowami młodziutkiej siostry ze Starego Rynku w Płocku. Trzeba było czekać, aż biskupem w Krakowie zostanie młody chłopak, który w czasie niemieckiej okupacji, w drodze do ciężkiej pracy, w drewniakach odwiedzał kościół w Łagiewnikach, szukając światła w dniach ciemności. Ten „ człowiek w drewniakach” – jak sam o sobie powiedział, to Karol Wojtyła. To on, jako biskup krakowski, wsłuchany jak niewielu w bicie Serca Jezusowego, znając dobrze przesłanie pokornej s. Faustyny prawie dosłownie poruszył niebo i ziemię, aby doprowadzić do zdjęcia zakazu szerzenia kultu Miłosierdzia; i to on wyniósł pokorną siostrę drugiego chóru na ołtarze; i to on ustanowił święto Miłosierdzia Bożego w dniu kanonizacji s. Faustyny – przed 20 laty, 30 kwietnia 2000 roku.
Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto…
Jest jednym z najdelikatniejszych sekretów serca Boga to, że powierza ono swoje najskrytsze pragnienia pokornym. S. Faustyna – Helena Kowalska, stała się powierniczką Bożych pragnień i sekretarką Boskich tajemnic, chociaż według logiki świata nie miała żadnych kompetencji, żeby być choćby sekretarką przełożonej domu zakonnego. Prosta dziewczyna, ukończone trzy klasy szkoły powszechnej, w zakonie spełniająca najprostsze posługi – ogrodniczki, kucharki, furtianki, właśnie ona została wybrana przez Tego, który „ strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych” i „ pysznym się sprzeciwia a pokornym łaskę daje”. To ona ujrzała przed blisko 90 laty w swojej celi „ Pana Jezusa w szacie białej, z ręką wzniesioną jak do błogosławieństwa, a z uchylenia szaty wychodziły dwa promienie: czerwony i blady” (Dz 47). I to ona usłyszała słowa „ Wymaluj obraz, według tego, co widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie” (Dz 47). Ten obraz według słów Jezusa, miał stać się „ naczyniem miłosierdzia”.  I chociaż Faustyna nie wiedziała, jak się to stanie, zaufała, i pozwoliła się poprowadzić Miłosierdziu. Prowadziło ją ono przez próby ironicznych komentarzy i szyderstw, przez próby niezrozumienia przez współsiostry i kapłanów, przez ciemną noc duszy, i doprowadziło w końcu do zanurzenia się ostatecznie w tajemnicy, której służebnicą była całe swoje 33-letnie życie. Nie doczekała ani święta, ani uznania kultu Miłosierdzia w takiej formie, w jakiej Jezus prosił, aby przekazała „ światu”. A dziś obraz „ Jezu ufam Tobie” jest jednym z najbardziej znanych na świecie płócien, a ta dziewczyna z wioski pod Łodzią, po 3 klasach podstawówki – polską pisarką znaną na świecie bardziej, niż wszyscy polscy nobliści razem wzięci…I to też jest tajemnica Miłosierdzia…
Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto.
Jezus pragnął, aby tego dnia, w którym w Kościele czyta się Ewangelię o „ niewiernym Tomaszu”, kapłani mówili ludziom o niezmierzonym miłosierdziu Boga. I rzeczywiście jest w tym coś niezwykłego, że blask tajemnicy miłosierdzia najpełniej objawia się na tle ciemności ludzkich zwątpień, niedowierzań i zranień. Wobec niesprawiedliwości świata i ludzi, w chwilach bezradności, choćby takich jak ta, którą właśnie przeżywamy doświadczając niepewności i lęku czasu epidemii, z ilu serc wyrywa się Tomaszowe: nie uwierzę, że On zmartwychwstał… Raz zabici na krzyżu nie wracają do życia, raz zwyciężeni pozostają pokonani na zawsze, nie ma nadziei dla tego, kto sam sobie zamknął drogę do nadziei… Dopiero dotknięcie rany Boga, przebite serce i nogi Jezusa, spotkanie z Nim przekonały apostoła, że jest coś silniejszego niż śmierć, że jest siła, która pozwala powstać pokonanym i zwyciężyć, że jest nadzieja, nawet jeśli wszystko ginie w ciemnościach beznadziei… Ta siła, to światło, ta moc – to największy przymiot stwórcy. Jego Miłosierdzie… „ Jeśli by nawet grzechy wasze były jak szkarat, nad śnieg wybieleją”, „ nie chcę śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i żył”. Dlatego, Siostro Kochana i Bracie Drogi, nigdy nie przekreślaj siebie, nie skazuj się na potępienie, bo On jest gotowy i czeka, aby Ci przebaczyć…. Nie bój się, że wyznanie grzechu cię upokorzy, że odsłonięcie najciemniejszej strony twojego serca cię poniży i skaże w oczach ludzi na banicję niesławy… Nie bój się oddać Jezusowi w sakramencie miłosierdzia ciężaru swojej nicości… Woda i krew wypływające z Serca Jezusa obmyją cię i oczyszczą…Jak wolne i szczęśliwe czuje się serce pojednane z Bogiem, zanurzone w Miłosierdziu wie każdy, kto się szczerze wyspowiada, wie każdy, kto uwierzy bardziej miłosierdziu Boga niż szeptowi węża ciemności…
„ Pragnę, ażeby kapłani głosili to wielkie Miłosierdzie moje względem dusz grzesznych. Niech się nie lęka zbliżyć do mnie grzesznik. Palą Mnie płomienie Miłosierdzia, chcę je wylać na dusze ludzkie” - mówił Jezus Faustynie (Dz 50).
Ja pragnę, aby było miłosierdzia święto….
Wszystko jest miłosierdziem… Przed dwoma laty w książce-wywiadzie podzielił się swoim doświadczeniem Boga o. Michał Zioło, trapista– mnich w zakonie żyjącym według jednej z najsurowszych reguł w Kościele. O. Michał zanim został trapistą, był dominikaninem, utalentowanym pisarzem i bardzo rzutkim duszpasterzem. Jako jeden z pierwszych wprowadzał - dla dzieci - do kościoła kucyki i owieczki. Niezwykle wrażliwy na ludzką biedę zainicjował wigilię dla bezdomnych na gdańskim dworcu. Miał talent kaznodziejski i teatralny. Pewnego dnia zostawił to wszystko, aby w milczeniu i ukryciu żyć modlitwą i ciężką, fizyczną pracą. Pani redaktor, która przeprowadzała z o. Michałem wywiad, zapytała w pewnym momencie: „ Proszę Ojca, przyjdzie taki moment, w którym każdy zda sprawę ze swojego życia. Zostanie ojciec zapytany o to, co w tym życiu zrobił. Ojciec będzie mógł powiedzieć, że modlił się siedem razy dziennie, odmawiał sobie mięsa, jadł tylko makaron, żył ascetycznie…?” o. Michał odpowiedział: „ Nie powiem, co robiłem. Jeśli będę miał coś Panu Bogu do powiedzenia, to będą te trzy słowa: Jezu, ufam Tobie” (O. M. Zioło, Po co światu mnich).
Chętnie byśmy wyliczali nasze wielkie akcje i chlubili się, jakie tysiące ludzi żeśmy zgromadzili, ile stron zapisali tekstem, ilu inicjatywom daliśmy początek… A ostatecznie, ostatecznie liczy się miłosierdzie. To miłosierdzie doświadczone i to ofiarowane. Tak naprawdę tylko dzięki niemu żyjemy - w Bogu i razem ze sobą. Nic nam się nie należy – wszystko jest miłosierdziem. I tak naprawdę jedyne, co możemy dać sobie nawzajem - to miłosierdzie. Wszystko jest miłosierdziem…
I jeśli na koniec życia można będzie coś Bogu powiedzieć, to będą to te trzy słowa: Jezu, ufam Tobie.
Amen.