Homilia Szpital Gostynin - Zalesie - 4.11.2016

[czytania z piątku 31 tygodnia zwykłego, rok II] 

Wielce Szanowna Pani Dyrektor,

Czcigodny Księże Dziekanie i Księże Kapelanie, 

Szanowni Państwo – Lekarki i Lekarze, Pielęgniarki i Pielęgniarze, Sanitariusze, Pracownicy wszystkich oddziałów i służb,

Kochani Pacjenci – witam was wszystkich bardzo serdecznie i dziękuję za zaproszenie mnie do udziału w tegorocznych obchodach Światowego Dnia Zdrowia Psychicznego.      

Kiedy jechałem przez piękną, zwłaszcza teraz jesienią, Ziemię Gostynińską i przez ten ogromny las, otaczający Wasz Szpital, przypominały mi się moje studenckie spotkania z Jeanem Vanierem, byłym oficerem kanadyjskiej marynarki wojennej, twórcą Arche – „Arki”, wspaniałego ruchu, który wspiera osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Vanier powiedział kiedyś: „Boże światło jest obecne nie tylko w pięknie świata i w wielkich czynach. Pojawia się ono także wtedy, gdy - jak napisał św. Paweł w Liście do Filipian [tym samym, który dzisiaj, przed chwilą, odczytaliśmy] - <ożywia nas to samo dążenie, które było w Chrystusie>... <On – pisał św. Paweł - istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi...>. W każdym z nas – ciągnie dalej Vanier - jest pragnienie dominacji, kontrolowania innych, oceniania; potrzeba uznania i zajmowania pierwszych miejsc; potrzeba bycia w świetle reflektorów. Światło Chrystusa wyrażało się w innym dążeniu. Dajemy mu miejsce, gdy [...] wyrzekamy się potrzeby władzy i uznania, gdy podejmujemy odpowiedzialność w duchu służby, gdy stać nas na bezinteresowność”...

W dzisiejszej Ewangelii Chrystus nazywa nas, swoich uczniów, „synami światłości” i zachęca, żebyśmy w jej służbie zachowywali się – podobnie jak czynią to synowie tego świata w sprawach ziemskich – z odpowiedzialnością, z rozmachem, z wyobraźnią, z zaangażowaniem wszystkich naszych sił. Tą służbą światłości jest tu, w gostynińskim Zalesiu troska o człowieka słabego duchem, uzależnionego, zmęczonego i zagubionego psychicznie oraz świadczona mu przez Was fachowa opieka. W tym również wyraża się troska o jego godność, jak chce hasło tegorocznego Dnia Zdrowia Psychicznego. Choć to tak nieprawdopodobnie trudna służba, mamy ją pełnić z zaangażowaniem, posługując się środkami nam właściwymi - miłością i wiedzą, wrażliwością i kompetencją... Oczywiście, są tu też bardzo potrzebne środki materialne i  Kościół w Waszym staraniu się o nie całym sercem Was wspiera.

Wiemy przecież, że – jak prognozuje Światowa Organizacja Zdrowia - w najbliższych kilkunastu latach z powodu wielkiego tempa współczesnego życia, stresu, zapracowania, wykorzenienia z naturalnego środowiska życia i osłabienia więzi rodzinnych  – choroby i uzależnienia, z którym tu, w Gostyninie, macie w wieloraki sposób do czynienia, będą narastać. I państwo polskie nie może ich nie dostrzegać, nie może redukować nakładów na ich leczenie do poziomu trzech procent, gdy średnia europejska wynosi blisko dwa razy więcej! I nie mogą Was w Waszym trudzie nie wspierać wszyscy odpowiedzialni za poziom wychowania i moralności społecznej! Człowiek chory, z którym Wy na co dzień macie do czynienia, nie może być poniżany w swojej godności. Nie może być traktowany jak margines społeczeństwa. Nie może stawać się przedmiotem kpin  i żartów. To bardzo ważne zadanie, zadanie nas wszystkich, zadanie, na którym nikomu spośród  synów i córek światłości nie może nie zależeć! Także Wy, choć jakby ukryci wśród tych pięknych lasów, musicie być w Waszym trudzie dostrzegani, widziani i widoczni! Trzeba o Was pamiętać nie jak o wstydliwie ukrytym miejscu, ale o miejscu świetlistym, o gostynińskim „Białym Domu”, o gostynińskiej „Jasnej Polanie”!

Jakże bowiem nie pamiętać, zwłaszcza teraz, w przededniu Święta Niepodległości, że gdy w 1928 roku podejmowano decyzję o budowie tego Ośrodka, czyniono to właśnie dla uczczenia Dziesiątej Rocznicy odzyskania przez Polskę tej wytęsknionej, upragnionej, wyglądanej przez półtora wieku niepodległości.

Jakże nie pamiętać o wielkodusznym darze ówczesnego samorządu gostynińskiego, który przeznaczył na to wielkie dzieło aż 185 hektarów lasu.

Jakże nie pamiętać, że kamień węgielny pod szpital w Zalesiu w 1929 roku, a potem – w 1933 roku – sam szpital poświęcał ks. kanonik Apolinary Kaczyński, wielki orędownik tej sprawy, zamordowany w obozie inowrocławskim społecznik i męczennik...

Jakże nie pamiętać o wspaniałym doktorze Eugeniuszu Wilczkowskim, którego imię Wasz Zespół Publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej dzisiaj nosi. Urodzony w rodzinie polskich zesłańców, w tym samym Jekaterynburgu, w którym bolszewiccy zbrodniarze rozstrzelali carską rodzinę Romanowów, nigdy nie dał się zwieść żadnym mrzonkom spod czerwonej gwiazdy czy spod brunatnej swastyki. Jako lekarz przeszedł kampanię wrześniową i zaraz potem powrócił do swojego gostynińskiego szpitala. 11 listopada 1939 roku został razem z burmistrzem Gostynina, z księdzem dziekanem Kaczyńskim, z Andrzejem Czapskim - posłem na sejm, z dyrektorem banku i dyrektorem szkoły aresztowany przez Niemców i wyglądało, że podzieli los wybitnych gostynian, zadenuncjowanych przez swoich niemieckich „sąsiadów” – kolonistów. Jak wiecie, dwudziestu dziewięciu z tego grona, a pośród nich trzech księży wikariuszy, którzy stawili się do więzienia w miejsce schorowanego księdza dziekana, zostało  rozstrzelanych 1 grudnia 1939 roku w Wólce Łąckiej. Doktor Wilczkowski - nie. Był Niemcom jeszcze potrzebny... Po zwolnieniu wrócił więc do pracy w szpitalu, teraz już – podobnie jak Kruk - przeciwgruźliczym. W 1942 roku za działalność w Związku Walki Zbrojnej został jednak znów aresztowany i osadzony w Ostrowie Wielkopolskim. Pod koniec wojny ucieknie stamtąd i pieszo wróci do Gostynina, aby na nowo organizować swój ukochany szpital. A zanim w 1946 roku obejmie katedrę psychiatrii Uniwersytetu Łódzkiego, pokieruje jeszcze ekshumacją zamordowanych współtowarzyszy z „gostynińskiego magla” w Wólce Łąckiej...

Jakże nie pamiętać dzisiaj również o tragicznym, ale też heroicznym losie zastępcy doktora Wilczkowskiego – doktorze Karolu Mikulskim. Gdy Gostynin znalazł się w Kraju Warty i rozpoczęto akcję zabijania chorych psychicznie (Zalesie było kilkakrotnie miejscem tego rodzaju zbrodni), do miasta przyjechała komisja niemiecka, która zażądała od Mikulskiego sporządzenia listy chorych „nierokujących wyzdrowienia”. Chodziło, oczywiście, o ich wymordowanie. Doktor Mikulski listy takiej nie sporządził, a na znak protestu 18 marca 1940 roku dokonał tragicznego wyboru, który stał się inspiracją dla stworzenia słynnej powieści Stanisława Lema, a potem filmu - „Szpital Przemienienia".

Jakże wreszcie nie pamiętać dzisiaj, gdy tak dużo dyskutuje się o uchodźcach, o pewnej zapomnianej, a przecież ważnej, karcie z dziejów Waszej placówki. Oto w latach 1945-1946 doktor Wilczkowski zorganizował tutaj Dom Repatriacyjno-Rozdzielczy dla około czterech tysięcy pięciuset dzieci, które Polska przyjmowała wtedy ze Związku Sowieckiego. Ich rodzicie umarli z wycieńczenia, z przepracowania, z zimna i głodu w Tobolsku, w Bucharze, w Taszkiencie, w Samarkandzie, w Uzbekistanie, a one odnajdowały, jak same mówiły, „Biały dom”, ojczyznę i zdrowie tutaj, pośród gostynińskich lasów.

Ilu więc ludzkich krzyży, dramatów i tragedii jest ten szpital świadkiem! I ilu zmartwychpowstań! Niech więc pozostanie miejscem „przyjaciół Chrystusowego Krzyża”, o co tak nawołuje św. Paweł w dzisiejszym słowie Bożym! Miejscem cierpliwej i kompetentnej troski „synów i córek Światłości” o najsłabszych z najsłabszych! Jest dzisiaj pierwszy piątek miesiąca – nie mogę więc nie prosić Was, abyście pamiętali o czułości, o którą tak woła papież Franciszek, o potrzebie osobowego, indywidualnego podejścia do chorego i o medycynie jako szczególnym rodzaju apostolstwa. Tu, w Gostyninie,  najlepiej wiecie, że leczymy nie tylko ciało człowieka, ale także jego umysł i duszę. Bądźcie zatem także lekarzami dusz! Pielęgnujcie ducha!

Amen.