Homilia w Techniku Budowlanym w Płocku - 25.10.2013

Wielce Przedstawiciele Władz Samorządowych i Oświatowych z Panem Kuratorem Karolem Semikiem na czele
Szanowny Panie Dyrektorze wraz z całym Gronem profesorskim i administracyjnym Zespołu Szkół Budowlanych w Płocku,
Szanowni Projektanci, Budowniczy i Fundatorzy nowej Hali Warsztatowej,
Drodzy Młodzi Przyjaciele – Uczniowie płockiej „Budowlanki”,

1. Podczas tegorocznych Światowych Dni Młodzieży, w katedrze w Rio de Janeiro, papież Franciszek spotkał się z dużą grupą młodzieży argentyńskiej. Podzielił się tam ze swoimi młodymi ziomkami marzeniem, które właściwie można by uznać za motto całego jego pontyfikatu: „Chcę, żeby Kościół wyszedł na ulice. Chcę, abyśmy się bronili przed tym wszystkim, co jest światowością, bezruchem. Przed tym, co jest wygodą, klerykalizmem. Przed tym wszystkim, co jest zamknięciem się w sobie”. I dodał: mam nadzieję, że skutkiem, rezultatem tego rocznych Światowych Dni Młodzieży „będzie raban. Chciałbym, aby był to raban także w diecezjach”.
Raban, to mocne słowo.... Co ono oznacza? Oznacza awanturę, krzyk o coś, Oznacza także rozgłos i hałas. Tego właśnie chce Papież Franciszek. Chce hałasu wokół wiary. Chce więcej odwagi – odwagi wiary, odwagi w jej wyznawaniu, odwagi w myśleniu, w działaniu, w przełamywaniu schematów. My chrześcijanie zbyt często, nawet w młodości, płyniemy jak śnięte ryby z prądem rzeki… Są tu w kościele z pewnością wędkarze. Oni wiedzą, że zdrowe ryby płyną zazwyczaj pod prąd. Dlaczego? bo w ten sposób mają więcej tlenu, znajdują więcej pożywienia....
A my, tak byśmy chcieli zawsze z prądem: myślimy, jak się myśli; nie przemęczamy się, bo nie trzeba się przemęczać; nie „wychylamy się”, no, bo lepiej się nie wychylać; nie idziemy do kościoła, bo inni nie chodzą; używamy wulgarnego języka, bo większość tak mówi; oglądamy jakieś brudne filmidła, bo takie się ogląda. Się, się, się....
 
2. To właśnie dlatego potrzebny jest raban, żeby było mniej się, a więcej odpowiedzialności, wrażliwości, mądrości! A przede wszystkim dlatego, że jesteśmy chrześcijanami, a Jezus bez wątpienia robił raban.
Wprawdzie był cichy i łagodny, ale jednocześnie mocno i zdecydowanie wołał i wciąż woła: „przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął”. A Jezusowy ogień, to nie słodki płomień w kominku, ale rewolucja! Tylko prawdziwa rewolucja, nie jakaś „francuska”, nie „bolszewicka”! Jezus nie woła: „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się, żeby postawić gilotyny, żeby naganiać innych do łagrów!” Ale robi niezły raban kilku rybakom, których odrywa od ich rodzin i stałego, dobrze płatnego zajęcia, czy w życiu celnika Mateusza. 

Jezus robi raban, gdy mówi do nich: Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody, że Bóg jest Miłością; że kocha każdego; że każdy jest jego dzieckiem; że gotów jest każdemu przebaczyć, jeśli żałuje, jeśli zadośćczyni! Robi raban, gdy zasiada do stołu z celnikami, a ówcześni faryzeusze widzą w nim tylko skandalistę. Robi raban, gdy nie unika kontaktu ani z wykluczonymi z życia społecznego trędowatymi, ani ze znienawidzonymi przez Jego naród Samarytanami. Jednego z nich w swojej przypowieści o miłosiernym Samarytaninie ogłasza nawet o wiele lepszym od kapłana czy lewity! Jezus robi raban, gdy broni przed ukamienowaniem cudzołożącą kobietę, choć powszechnie uważało się wtedy, że taka kara służy podtrzymaniu ładu społecznego. Robi wielki raban, gdy w krużgankach Świątyni jerozolimskiej przewraca stoły bankierów i wypędza przekupniów. Nawet na krzyżu, gdy z rękami i nogami przybitymi do krzyża wydaje się już kompletnie bezbronny i bezużyteczny – wciąż robi raban. Przebacza, choć miałby najświętsze prawo domagać się od Ojca, by ukarał niesprawiedliwych sędziów, podłych oskarżycieli i okrutnych żołdaków. Jezus robi raban, gdy ukrzyżowanego obok niego łotra ogłasza pierwszym świętym w dziejach chrześcijaństwa, udowadniając, że nie blefował, gdy wygłaszał przypowieść o robotnikach ostatniej godziny. I robi raban, gdy tak jak w dzisiejszej Ewangelii wyraża swoje rozczarowanie widząc, że ludzie potrafią być doskonałymi meteorologami, że wszyscy znają się na pogodzie, a nie potrafią uporządkować swojego życia, nie boją się sądu Bożego, który czeka każdego.

3. Złota zasada chrześcijańskiego życia – Moi Drodzy - mówi, że zaczynać trzeba zawsze od siebie. Tak jak św. Paweł, autor dzisiejszego pierwszego czytania. Z początku, jeszcze jako Szaweł, był jak najdalszy od jakiegokolwiek rabanu... Chodził do solidnej faryzejskiej szkoły w Jerozolimie (nie miał z pewnością takiej pięknej Hali Warsztatów, ale była to również dobra szkoła, gdzieś w cieniu wspaniałej – także pod względem architektonicznym – Świątyni jerozolimskiej. A coś o tym wiem, bo nie dalej jak przedwczoraj wróciłem z pielgrzymki do Jerozolimy).
Szaweł surowo przestrzegał też prawa i w imię tego prawa prześladował chrześcijan. Aż gdy gdzieś w 33 roku naszej ery chrześcijańskiej, na drodze do Damaszku (stolicy Syrii – wtedy i dziś także, tej Syrii, w której wciąż toczy się wojna i wciąż są prześladowani chrześcijanie) - spadł jak kłoda z konia i w oślepiającym blasku nieziemskiego światła zrozumiał, że zmartwychwstały Chrystus żyje!
I wtedy zrobił w swoim życiu kompletny raban, wywrócił je do góry nogami. I wtedy właśnie Paweł przekazuje ludziom wszystkich czasów – jeśli tak wolno mi się wyrazić – nowe prawo budowlane! Jest to jednak NOWE PRAWO BUDOWANIA, NOWE PRAWO KONSTRUOWANIA SWOJEGO SUMIENIA. Apostoł Paweł mówi, niejako w imieniu każdego z nas: jestem świadom, że we mnie, w cielesnym człowieku, nie mieszka dobro. Dlaczego? Dlatego, że łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Chęci, pragnienia mam dobre, ale wykonanie jest wciąż pod znakiem zapytania! Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę.
To ten stan ducha, to rozdarcie wciąż podbija nas w niewolę grzechu Któż może nas z tego wyzwolić? Dla Apostoła jest jasne – tylko poddanie się pod moc Ewangelii Jezusa Chrystusa, tylko zaufanie Jego Krzyżowi! Iluż z nas doświadczyło już tego uczucia zwycięstwa przy konfesjonale, wobec trybunału Bożego Miłosierdzia! Ile milionów ludzi na świecie pociągnął objawiony tu u nas, w Płocku, obraz Jezusa miłosiernego, Jezusa rozgrzeszającego!!!
 
4. Drodzy Moi! Poświęcę po Mszy Świętej nowoczesną i piękną Halę Warsztatową waszego Zespołu Szkół – halę tak bardzo potrzebną, właściwie niezbędną dla Waszej pracy i funkcjonowania. Powiem jasno, projekty, budownictwo, rozmaite instalacje nie lubią rabanu. Także dla Waszej Hali będzie najlepiej, jeśli wszystkie procesy, reakcje będą w niej przebiegać w sposób kontrolowany; jeśli będziecie w niej spokojnie zdobywać od rzetelnych mistrzów doświadczenie nieodzowne dla Waszej pracy zawodowej; jeśli będzie przyświecać wam cel uczestnictwa w postępie wiedzy: murarskiej, płytkarskiej, kanalizacyjnej, instalacyjnej. I o to będę się szczególnie podczas tego poświęcenia modlił.
Ale byłbym też bardzo rad, gdybyście wchodząc do Waszej nowej hali, do Waszych warsztatów nie zapominali o PAWŁOWYM PRAWIE BUDOWANIA SUMIENIA: nie czynię dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę, a uwolnić mnie od tego obcego prawa może tylko zaufanie Krzyżowi i Bożemu Miłosierdziu. Byłbym wreszcie bardzo rad, gdybyście wchodząc do Waszej nowej hali, do Waszych warsztatów pamiętali, że takich wielkich architektów i budowniczych, jak Bramante, Michał Anioł, Leonardo da Vinci, Le Corbusier, Antonio Gaudi; jak projektanci i budowniczy płockiej katedry; - że tych wszystkich Mistrzów, praca przy sztalugach i na rusztowaniach nie odsuwała od stawiania sobie najważniejszych pytań o sens, od robienia rabanu w swoim życiu, od postawy służby nie swoim prywatnym interesom, ale Bogu na chwałę, a ludziom na pożytek.
Niech temu również służy Wasza nowa piękna Hala, a także cała Wasza szkolna praca i nauka: Bogu na chwałę, a ludziom na pożytek. Amen.