HOMILIA WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH – CMENTARZ PŁOCK 1 listopada 2021 r.

Chciałbym rozpocząć, Siostry i Bracia, tę homilię nieco inaczej niż zwykle - od refleksji na temat dzisiejszej Prefacji.

Chciałbym rozpocząć, Siostry i Bracia, tę homilię nieco inaczej niż zwykle - od refleksji na temat dzisiejszej Prefacji. Prefacja, to uroczysta pieśń, która otwiera podczas Mszy drogę do Podniesienia i słów naszego Pana: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje… Bierzcie i pijcie, to jest krew Moja”. Zaczyna się ona od wezwań: „W górę serca… Dzięki składajmy Panu, Bogu naszemu…”. Prefacja z Uroczystości Wszystkich Świętych jak wiele innych - streszcza istotę tego dnia. Celebrans, śpiewając ją, modli się do Boga: „Dzisiaj pozwalasz nam czcić Twoje święte miasto, niebieskie Jeruzalem, które jest naszą Matką. W nim zgromadzeni nasi bracia i siostry wysławiają Ciebie na wieki. Do niego spieszymy pielgrzymując drogą wiary i radując się z chwały wybranych członków Kościoła, których wstawiennictwo i przykład nas umacnia”.
Ta piękna pieśń chwały rozbrzmiewa dzisiaj najczęściej – tak jak stanie się za moment także tu, w Płocku - na cmentarzach. Niekiedy księża denerwują się, że ludzie już w tym dniu tłumnie ciągną na cmentarze, jakby chcieli celebrować śmierć. Sądzę jednak, że jest w tym zwyczaju mądrość – w dzisiejszą uroczystość idziemy tam, gdzie są pochowani święci. Większości z nich Kościół nie kanonizował ani nie beatyfikował. Niewielu znalazło się w Litanii do Wszystkich Świętych, którą śpiewamy w największe uroczystości i do której odmówienia bardzo dzisiaj wszystkich zachęcam. W większości nie mają też figur ani obrazków. Ale są święci, bo sam Jezus ogłasza dzisiaj uroczyście, że do błogosławionych, świętych należą:
Ubodzy w duchu, a więc ci, którzy nie roszczą sobie pretensji do tego, aby kręcił się wokół nich cały świat; to także ci, którzy wiedzieli, wiedzą, że bogactwo jest zobowiązaniem do służenia innym;
Należą do nich płaczący– ci, którzy potrafią się wzruszyć, być wrażliwi na rozmaite ludzkie biedy, pomóc, pocieszyć;
Cisi– pokorni, zwykli, dobrzy i prości, którzy choćby w sytuacjach takich jak pandemia okazują się prawdziwymi bohaterami;
Złaknieni sprawiedliwości– ci, którzy nie poddając się dyktatowi opinii czy mody, szukają autentycznej sprawiedliwości i niekłamanego dobra;
Miłosierni, którzy pochylają się nad łóżkami tylu znów zarażonych; którzy przywracają nadzieję zranionym, a jako wolontariusze w hospicjach uczą się, że „namysł nad umieraniem podpowiada, jak żyć”; którzy ofiarują innym swoją krew czy nawet całe organy po śmierci;
Czystego serca– ci, co potrafią zachować serce wolne od żądzy posiadania i gwiazdorstwa, od nieskromności i pornografii; wszyscy świadomi, że „najważniejsze widzi się sercem”;
Wprowadzający pokój– czyli ci, którzy szukają zgody i pojednania; uczą się „trudnej sztuki przebaczania”: nie zamykają się w zazdrości i zawiści;
Którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości; odrzucający kompromis z rzeczywistym złem; ci, których oporu świat nie znosi.
To właśnie ich dzisiejsza Ewangelia nazywa błogosławionymi - świętymi. Święta jest babcia, nad której grobem stoisz, bo umiała zawsze Cię rozumieć. Dziadek, który nauczył życia i modlitwy. Ojciec, co choć z przytulaniem miał problemy, zawsze prowadził pewnie za rękę. Mama, której serce bije dla mnie nawet spoza grobu. Współbrat ksiądz, który w konfesjonale znajdował właściwe, ciepłe słowa pojednania.
To są „Wszyscy Święci”. Dzisiejsza uroczystość mówi nam, że żyją oni nie tylko w naszych wspomnieniach, choćby najpiękniejszych. Dzisiejsza uroczystość obiecuje, że są naprawdę „Błogosławionymi” - żyją w Bogu i z Bogiem. Przyrzeka to św. Jan Apostoł, ten, który spoczywał na piersiach Jezusa, w słowach: „będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest”, a także w obrazie „wielkiego tłumu, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków”. Obiecuje sam Jezus, mówiący na krzyżu ostatkiem sił do łotra: „Jeszcze dziś będziesz ze mną w raju”. To jest nasza nadzieja. Wielka nadzieja, zapisana w „drogowskazach nadziei”, jakimi jest Osiem Błogosławieństw.
Mówiąc te słowa, myślę także o ludziach wątpiących. Ci spośród Was - Siostry i Bracia - których znam, jesteście mi bliscy, bo wiem, że Wam na czymś zależy, że nie idziecie drogą taniego kompromisu ani z sobą, ani z wiarą. Gdy o Was myślę, przychodzi mi zwykle na myśl François Mitterand, prezydent Francji w latach 1981–1995.  Ten – nie wiem, nie mnie to oceniać, niewierzący, wątpiący? - człowiek pasji walki i władzy miał czasem jakieś niemal mistyczne momenty. Zapamiętałem wywiad, którego udzielił ciężko już chory na raka. Dziennikarz zapytał Mitteranda: „Załóżmy, że po drugiej stronie czeka na pana Bóg. Co chciałby pan od niego usłyszeć?”. Odpowiedź: „- Nareszcie wiesz”.
Gdy mówię te słowa, staje mi także przed oczyma zmarły miesiąc temu niemiecki myśliciel, teolog Medard Kehl. W swoim testamencie napisał: „To nadzieja w dużej mierze usuwa mój strach przed śmiercią. Nadzieja na zobaczenie twarzy życzliwego Ojca i twarzy Jezusa Chrystusa, za którym podążałam przez całe życie. Ale także nadzieja na ponowne zobaczenie moich zmarłych rodziców i brata, licznych krewnych i przyjaciół; na to, że będziemy radować się nawzajem obecnością Boga, cieszyć się Jego miłością, Jego uszczęśliwiającą wszystkich Miłością”.
Życzę nam, Siostry i Bracia, takiej nadziei. Wielkiej nadziei. Amen.