KAZANIE PASYJNE – V NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU – KATEDRA PŁOCKA 22 III 2015 R.

940 lat Diecezji Płockiej. Mazowieccy mocarze Krzyża Świętego (5): Sługa Boży Ojciec Bernard Kryszkiewicz CP”

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

         Nabożni czciciele męki Pańskiej zebrani w naszej katedrze; drodzy radiosłuchacze!

1. „Okrutni kaci splatają w rodzaj korony gałęzie cierniowe o długich i ostrych kolcach i wtłaczają ją na najświętszą głowę Jezusa, bijąc przy tym kijami, rękojeściami mieczów. Wynalazek zaiste piekielny. [...] Przypatrz się duszo, jak twój Zbawiciel drży z bólu dla nieznośnej męczarni. Patrz, jak z całej Jego głowy spływa obfita krew. [...] Zbawco ukochany, jak wiele kosztują Cię moje złe myśli, moje zmysłowe upodobania, moje dumne zamysły, moja próżność i moja pycha! Ach, żałuję, o Jezu, za to, żem Ciebie tak okrutnie dręczył, wijąc dla siebie wieniec z niegodziwych rozkoszy. [...] Chcę, o Jezu, być wraz z Tobą ukoronowany tu na ziemi koroną upokorzenia i boleści, aby zasłużyć na koronę chwały w niebie” – tak nad Tajemnicą Cierniem Ukoronowania, rozważaną przez nas przed chwilą, rozmyślał Sługa Boży Ojciec Bernard Kryszkiewicz, pasjonista, za którym chciałbym dzisiaj pójść razem z Wami w orszaku mazowieckich mocarzy Krzyża Świętego.

2. „Jam nie z soli, ani z roli, ale z tego, co mnie boli” – mógłby powiedzieć o sobie Ojciec Bernard. W tym roku obchodzimy stulecie jego urodzin - przyszedł bowiem na świat 2 maja 1915 roku w naszej Mławie. Tym większy jest zatem powód, aby zatrzymać się nad postacią tego Mazowszanina, którego proces beatyfikacyjny trwa już od kilkunastu dobrych lat. Zygmunt (takie imię otrzymał na chrzcie) Kryszkiewicz spędził dzieciństwo w rodzinie pozbawionej ojca, który powrócił z zsyłki na Syberię dopiero w 1921 roku. Jako dziesięcioletni chłopak zaczął uczęszczać do mławskiego gimnazjum. Przedtem pobierał prywatne lekcje w domu i pewnie wiele rzeczy uchodziło mu tutaj płazem. Nie potrafił natomiast podołać szkolnemu rygorowi, czego konsekwencją było to, że jedną z klas musiał powtarzać. W tym momencie rodzice podejmują radykalną decyzję - oddają syna do pobliskiego Przasnysza, w męskie ręce ojców pasjonistów, którzy prowadzą tam solidne, zakonne gimnazjum z internatem. Pasjoniści, podobnie jak tak bliskie nam siostry pasjonistki, biorą swą nazwę od łacińskiego słowa Passio – „Męka”. Są więc szczególnymi czcicielami Krzyża Chrystusowego. W Przasnyszu Zygmunt odkrywa powołanie i jesienią 1933 roku, po obłóczynach, już jako Bernard od Matki Pięknej Miłości, rozpoczyna nowicjat w jednym z wielkopolskich klasztorów. Kolejne lata, to okres studiów filozoficznych i teologicznych, najpierw w Polsce, a potem w Rzymie, gdzie młody pasjonista dokonuje głębszej refleksji nad swoim życiem, studiuje teologię, uczy się języków. Tam też w 1938 roku otrzymuje święcenia kapłańskie. Wraca - niestety, dość poważnie chory - do klasztoru ojców pasjonistów w Rawie Mazowieckiej, gdzie dopiero w maju 1939 roku odprawi prymicyjną Mszę Świętą dla swojej rodziny. Zachował się tekst przemówienia, które wtedy miał wygłosić; tekst świadczący o wielkiej już dojrzałości tego współczesnego „mazowieckiego świętego Stanisława Kostki”.  „Piękny dzień mej prymicji – miał mówić swoim bliskim – chyli się ku końcowi. Jak wszystkie dni ziemskie, mija i on. Dziesięć lat temu przeszło, opuszczałem progi rodzinne jako 13-letni niepromowany z racji trzech dwój trzecioklasista. [...] Dziś, po tylu kolejach przebogatych w treść, jestem kapłanem. [...] A wiemy dobrze wszyscy, że i to <dziś> niedługo potrwa - życie zrobi zeń wkrótce wspomnienie”.

3. Tak, nadchodzi wojna i wkrótce to wszystko będzie już tylko wspomnieniem. Ojciec Bernard, po wojennej wędrówce od klasztoru do klasztoru, wraca w końcu do Rawy, gdzie pozostanie przez całą okupację. Ludzie garną się do młodego, gorliwego kapłana w tych latach łapanek i wywózek na przymusowe roboty, aresztowań i rozstrzeliwań.  

„Praca moja – pisał Ojciec Bernard w 1942 roku - zamyka się w słuchaniu spowiedzi, głoszeniu kazań, dysponowaniu chorych, uczeniu 3 naszych kleryków i uczeniu siebie samego”. „Chcę żyć dla dusz – wyznaje w innym liście - głównie tych najbiedniejszych, najnieszczęśliwszych. Pragnienie to z każdym dniem potężnieje we mnie z coraz większą siłą. [...]. Jakże piękne jest posłannictwo kapłana!”W 1945 roku, bombardując wycofujące się oddziały niemieckie, sowieci obracają Rawę w gruzy. Gdy ludzie szukają schronienia w podziemiach klasztoru, zamienionego na lazaret, ojciec Bernard Kryszkiewicz z największym oddaniem spełnia swoje pragnienie: nie korzystając z ukrycia, wychodzi na ulice i pola, rozgrzesza umierających, dźwiga rannych do podziemi klasztoru, opiekuje się nimi, karmi, wspiera duchowo i materialnie... 

4. Po ustaniu działań wojennych zostaje znowu posłany do Przasnysza, tym razem już na przełożonego. Idzie tu kilka dni na piechotę. Gdy wreszcie dociera, ze zgrozą widzi, że okupant zdewastował dosłownie wszystko: kościół zamieniono na magazyn, klasztor na koszary, a siedmiu zakonników wywieziono do obozu w Działdowie i wymordowano. Nie ma gdzie  mieszkać, zatrzymuje się więc u sióstr kapucynek, u nich odprawia Msze Święte, wygłasza nauki. Dopiero od Wielkanocy zacznie sprawować Eucharystię w kościele ojców pasjonistów. Do jego konfesjonału ciągną setki ludzi, którzy nie spowiadali się całą wojnę... Odnawia budynki, kompletuje meble. Sam przenosi się  do jakiejś celi, w której wyczerpany często drży z zimna i głodu. Gdy w mieście z powodu głodu i robactwa szerzy się tyfus, odwiedza, spowiada, namaszcza chorych... Wkrótce okazuje się, że sam się zaraził, a osłabiony organizm młodego przecież, ledwie trzydziestoletniego zakonnika, nie ma siły bronić się... Umiera, w opinii świętości, w pierwszą sobotę lipca 1945 roku.

5. Tę świętość, ale także prostą mądrość heroicznego pasjonisty doskonale oddają jego pisma, przede wszystkim zaś nakreślony w 44 punktach i zatytułowany „Pedagogicum” program wychowawczy. Posłuchajmy kilku z tych punktów - zachęcam, aby wziąć sobie któryś z nich do wielkopostnej pracy nad sobą.:

„Punkt1. Jezus uczył apostołów z wielką cierpliwością i łagodnością. [...] Tyle im mówił o pokorze, a oni jeszcze przy Ostatniej Wieczerzy się kłócą. Jezus nie dziwi się, nie oburza, poprawia z łagodnością”. Punkt 3. Nie narzucać nigdy gwałtem swoich poglądów, przekonań, argumentów. Coacta non durant (to, co wymuszone, jest nietrwałe). Punkt 6. Nie wytykać błędów dla samego stwierdzenia ich obecności. [...]. Tu trzeba serca matki. A jakże często wytykanie błędów jest wynikiem nie szczerej troski o poprawę bliźniego, ale raczej pragnieniem ulżenia sobie [...]. Punkt 7. [...] Swoje zdanie wyrażać możliwie jak najskromniej [...]. Punkt 8. Jak najwięcej promieniować ciepłem, miłością, usłużnością, radością. Niech wychowanek czuje, wyraźnie czuje, że się go kocha, że się jego dobro ma na celu. Punkt 14. Nic nie spychać - podnosić. [...]. Punkt 15. Nigdy nie dziwić się słabości ludzkiej. Punkt 17. W zwracaniu uwag nie być pedantem. Nie czyhać z poprawianiem na każdą drobnostkę - to strasznie nuży. Brać pod uwagę rzeczy ważniejsze i od tych zaczynać. Punkt 24. Za wszelką ceną, niezmordowanie ułatwiać życie innym. [...] Dla siebie nie żądać niczego: ani zrozumienia, ani wdzięczności, ale jeśli będzie okazana, przyjąć ją, by wychowankowi zrobić przyjemność, by docenić jego szlachetne odruchy. Punkt 42. Każda dusza stanowi świat odrębny, Bóg nie powtarza się. Nie wtłaczać jej w swoje ramy. Punkt 43. Możliwie nigdy jej nie ranić. Skutki tego są opłakane i to na długo [...]. Punkt 44. Mówić o dobrym Bogu, a nie o zakazującym Bogu”.

6. O, święta prostoto i mądrości! Dlatego jeszcze jedną rzecz chciałbym podkreślić, gdy tu, w katedrze, wspominam Ojca Bernarda, modląc się o jego beatyfikację. Przyglądaliście się zapewne nieraz temu wielkiemu malowidłu w nawie głównej, po mojej prawej ręce. Mistrz Drapiewski przedstawił na nim „Nauczanie Chrystusa”. Nauczanie, które ma miejsce nad Wisłą, w pejzażu Tumskiego Wzgórza i bazyliki katedralnej... W słowa Chrystusa wsłuchują się Apostołowie ze złocistymi aureolami. W oddali widnieją sylwetki zasłużonych dla diecezji prałatów, kanoników i sióstr zakonnych. Ale najbliżej, u stóp Pana, klęczą bądź siedzą świeccy różnych stanów i zawodów: wybitne nauczycielki i prości żebracy, kobiety i mężczyźni, dzieci i starcy... Artysta oddał w ten sposób cześć tym wszystkim wiernym naszej starej Diecezji, którzy przez wieki, pośród tylu wojen, powstań, najazdów i zaborów, potrafili pozostać wierni Ewangelii i przekazywać ją swoim dzieciom; którzy pośród trudów codziennego życia umieli czerpać siły z Chrystusowego Krzyża. Nie poświęcam im specjalnej nauki, ale gorąco pragnę ich – a więc także Was, Umiłowani - włączyć w nasz jubileuszowy orszak mocarzy mazowieckich krzyża. Ojciec Bernard Kryszkiewicz z takiego właśnie środowiska się wywodził i takim ludziom potrafił gorliwie służyć. „Bracia moi – mówił w jednym z kazań wojennych - strapieni jesteście. Ciężko żyć. W domu niedostatek. W domu niezgoda. [...] Niewdzięczne dzieci życie ci zatruwają. [...]Zły sąsiad skrzywdził cię. Złośliwy język zabrał ci dobre imię. Śmierć zabrała ci kogoś z najukochańszych. Wojna ci zabrała wszystko - rozumiem cię. Bracie i siostro, z trwogą oczekujesz jutra, bo to jutro bardzo niepewne, nie wiesz, co ci przyniesie - rozumiem cię. [...]Rozumiem was dobrze [...]. Cóż wam powiem? Na krzyż wam wskazuję.

<Kiedy cierpienie, kiedy zwątpienie
Serce ci na wskroś przepali
Gdy grom się zbliża, pospiesz do Krzyża
On ciebie wesprze, ocali.>

Dobrze znacie wszyscy te słowa - róbcie, co mówią”.

Tak kończy Ojciec Bernard. A ja zakończę tradycyjnie już:    

„Proszę, o Panno jedyna, - Niechaj krzyż Twojego Syna - Zawsze w sercu swym noszę”.  

Zawsze...

 W sercu... Amen.