X Sympozjum Akcji Katolickiej „Kościół i religia zwornikiem narodu i państwa” Płońsk 2.10.2016

Czcigodny Księże Kanoniku Dziekanie, Drodzy Księża, Umiłowani Członkowie Akcji Katolickiej Diecezji Płockiej, Szanowni Prelegenci - nasi Drodzy Goście, Kochani Parafianie, Siostry i Bracia,

1. Dziękuję Wam za przywilej objęcia patronatem i zainaugurowania Dziesiątego Jubileuszowego Sympozjum Społecznego Akcji Katolickiej „Kościół i religia zwornikiem narodu i państwa”. Do podjęcia tego ważnego tematu zainspirowały Was całkiem słusznie obchody 1050-lecia Chrztu Polski. Świętując przez cały obecny rok to doniosłe wydarzenie. Dziękujemy Bogu i ludziom świętego średniowiecza za wszczepienie naszej Ojczyzny w krwiobieg życia Chrystusowego. Dotąd na tych ziemiach, pośród wielkich puszcz i lasów, pośród niewielkich jeszcze pasemek pól, w osadach i grodach, rozmaite plemiona czciły swoich bogów, bożków, miały swoich kapłanów. Od Mieszkowego chrztu, miał to być jeden Bóg! I to jaki Bóg! Sprawiedliwy, miłosierny Ojciec, który w swoim Synu sam stał się przebłaganiem za grzechy człowieka i ludzkości całej. Wybór tej wiary był wyborem tożsamości - wyborem tego, kim się odtąd będzie; jak będzie się kształtować sumienia! Lechici, Polanie będą uczyć się widzieć w każdym dziecko Boże, osobę, mającą taką samą godność. Wiara będzie ich inspirować do tworzenia szkół i bibliotek, dzięki czemu w Krakowie, Poznaniu, Gnieźnie i Płocku już w XI wieku będzie czytać się Pismo Święte i dzieła starożytnych pisarzy. Będzie się wchodzić w wielkie dziedzictwo kultury Jerozolimy, Aten i Rzymu. Każdy uczciwy historyk przyzna dzisiaj - tak naprawdę nie znamy jakiejś Polski przedchrześcijańskiej! Bo takiej Polski nie było! I może nie byłoby w ogóle Polski, gdyby nie ten wybór sprzed tysiąca pięćdziesięciu lat – wybór chrześcijaństwa! Czy jest lepsza sposobność niż nasze Sympozjum, żeby to wszystko jeszcze raz przemyśleć, a teraz – podczas Najświętszej Liturgii – za to wszystko podziękować?
1. Ta liturgia - liturgia dzisiejszej niedzieli skupia się na wierze. Już sześćset lat przed narodzeniem Chrystusa prorok Habakuk, wołając „Jak długo, Panie...?”, żali się wobec Boga na opłakaną sytuację swego narodu. Oto jego naród, naród wybrany przecież, od środka zżera rak niewierności, a na zewnątrz niszczą go wrogowie. Prorok Habakuk widzi w nich narzędzia sprawiedliwości Bożej – chociaż Babilończycy są jeszcze większymi grzesznikami niż Żydzi, to właśnie oni ich pokarzą. „Jak długo, Panie...?” – woła zgorszony tym prorok, widząc zwycięstwo zła, które zdaje się niszczyć wszelkie dobro i pociągać do upadku nawet najlepszych.

Kochani! Czy trzeba żyć w zamierzchłych czasach proroka Habakuka, żeby mówić: „Jak długo, Panie, mam wzywać pomocy?” Nie, nie trzeba! Także dzisiaj pełne takich i im podobnych pytań są szpitale, kliniki i hospicja; są domy zdradzonych, samotnych, zrozpaczonych ludzi. Kościół podejmuje te pytania razem z nimi; jest tym miejscem, gdzie można wypłakać swoje łzy i gdzie można stanąć ze swoimi wątpliwościami obok tylu, tylu świadków: od Habakuka, przez Apostołów (przecież to oni proszą w dzisiejszej Ewangelii: przymnóż nam wiary!), przez św. Jana od Krzyża, który porównywał swoje doświadczenie wiary do „nocy ciemnej”, aż do św. Matki Teresy z Kalkuty, która skarżyła się: „Gdzie moja wiara? Nawet głęboko nie ma niczego prócz pustki i ciemności”. Kościół, zwłaszcza w Wielką Sobotę, o tych „współczesnych Habakukach” pamięta, czując się z nimi solidarnym przy grobie Pańskim, pośród wielkiego milczenia pogrzebanego Boga-człowieka. Czyż św. Teresa od Dzieciątka Jezus, wczorajsza patronka, nie nazwała Fryderyka Nietzschego – wielkiego wątpiącego czasów współczesnych - swoim „biednym braciszkiem”, za którego się modliła? I czy my sami nie znamy takich wspaniałych babć, mam, które wszystkie cierpienia i modlitwy swego życia ofiarują za swoich synów, córki, zadających te najtrudniejsze pytania lub w ogóle niezadajacych już żadnych? Ile mniszek, zakonnic, wdów i dziewic konsekrowanych o nich pamięta? My też pamiętajmy o tym, rozmyślając dzisiaj, jak religia, Kościół staje się zwornikiem życia narodu, państwa. Także tak się staje, także w ten sposób!

1. Drugie czytanie, które dzisiaj słyszeliśmy, rozwija inny aspekt wiary. Oto zamknięty w rzymskim więzieniu św. Paweł dobiega do mety, osiąga kres swoich niezliczonych wędrówek. W tym właśnie momencie pisze do swojego umiłowanego ucznia, biskupa Tymoteusza: „Nie wstydź się świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii mocą Bożą. [...] Rozpal na nowo charyzmat Boży... ”. Dosłownie - „rozpal do żywości”... A więc nie tylko „nie wstydź się świadectwa”, ale „rozpal do żywości swój charyzmat”? Nie tylko nie wstydź się przeżegnać przed jedzeniem w restauracji, nie tylko nie wstydź się powiedzieć: „nie robię tego i tego, bo jestem wierzący”, nie tylko nie wstydź się nosić krzyżyka, ale według danego ci powołania, talentu czy talentów, podług twoich możliwości bądź świadkiem żywej, mądrej wiary w swoim środowisku życia, w rodzinie, w miejscu pracy, w samorządzie, w sejmie czy służbie państwu. A to oznacza w konkrecie: uczciwość, kompetencję, rzetelność, postawę służby, unikanie kumoterstwa i prywaty, odrzucenie moral­nego relatywizmu. Pamiętajmy o tym, rozmyślając dzisiaj, jak religia, Kościół staje się zwornikiem życia narodu, państwa. Przede wszystkim tak, w ten sposób!
1. Myśli te - wcale niełatwe - niejako siłą rzeczy wywołują w nas wołanie, podobne do dzisiejszego wołania Apostołów: „Panie, dodaj nam wiary!”. Obrazowa odpowiedź Nauczyciela da się streścić tak: wiara, niepozorna i nieznacząca jak ziarnko gorczycy (bo cóż wiara wobec mody, mediów społecznościowych, wobec marzeń milionów ludzi o sukcesie, o karierze, o pieniądzach) „umożliwia niemożliwe”: wyrywa z zamknięcia w materii, w zmysłach, w tym, co wymierne, obliczalne; w tym, co w nas stare, zgnuśniałe. Inaczej mówiąc, jeśli wiara jest prawdziwa, żywa, płynie z przekonania, to będzie zdolna do rzeczy wielkich, niepojętych z ludzkiego punktu widzenia. Nie daj Boże jednak, gdybyśmy tę moc wiary chcieli sobie przywłaszczyć, uznać za swoją zasługę czy posługiwać się nią do swoich własnych celów, do zdobywania sukcesów, stanowisk... Mamy wciąż powtarzać: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”. Także o tym pamiętajmy, rozmyślając dzisiaj, jak religia, Kościół może stawać się zwornikiem życia narodu, państwa. Pamiętajmy o modlitwie. I to najlepiej w perspektywie genialnej rady św. Ignacego Loyoli: „Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie”.

Oto zwornik:

Wiara chrześcijańska, solidarność z cierpiącymi, wątpiącymi, poszukującymi;

świadectwo bezinteresowności i służby;

modlitwa – Amen.