Czy kochacie się jeszcze?

Refleksje kolędowe...sprzed lat.


Podobno zima przypomni o sobie już niedługo o nas? Nie tęsknimy za nią aż tak bardzo, bo niektóre dały nam nieźle w kość. Ale może będzie okazja do sanny.

Nowy rok przyszedł zgodnie z rozkładem kalendarza i znów okazało się, że trzeba mieć zdrowie, żeby chorować. Czy spełnią się nasze życzenia na nowy rok? Szczególnie te: zdrowia!

Chodzę po kolędzie, a właściwie to siedzę po kolędzie i to co raz dłużej. Przybywa tematów rozmów, wspomnień, znajomych, poczęstunków. Wchodzę w to codzienne życie ludzi: radości, smutki, upadki, powstania. Dzielą się bólami, niepokojami, cieszą się dziećmi, owocami pracy. Niepokoją się przyszłością.

Małżonkom lubię postawić pytanie o ich miłość wzajemną: „Czy kochacie się jeszcze…?” To „jeszcze” jest ważne! Odpowiadają rożnie: „Jak Bóg da: w złości i dobroci”, „nie widać? – i pokazują swoje dzieci”, „po 40-tce to się wie!”, „nadzwyczaj!”, „my to za stare”, „żenił się po to, żeby kochał”, „jeszcze jak najbardziej”, „dopóki można”, „jak to nie? To dopiero byłby bałagan…”.

Widzę to zmaganie i walkę o dom i rodzinę. Są jeszcze Ci, co kochają „jeszcze!”  Są też dzisiaj zagrożenia dla tego „jeszcze”: pycha, egoizm, wygodnictwo, bogactwo, życie bez zobowiązań, rozstania – bo praca za granicami kraju i się nadarzyła nowa przygoda…

A Pan Bóg przemawia do człowieka w prostych znakach, chociaż bywa, że bolesnych: może wypadek dopuści: zdarzył się taki np. w niedzielę rekolekcyjną przed Bożym Narodzeniem; a ciekawe czy w sprawcy brali udział w rekolekcjach? Albo inny przykład: dwaj młodzieńcy, którzy omijają kościół szerokim łukiem, właśnie pod kościołem pobili się do krwi z okazji Nowego Roku. Czy nie lepiej było iść do świątyni? Tak blisko była!  Dalej – Pan Bóg może nogę podstawi, zabierze kogoś, chorobą dotknie, da wypadek, poplącze i będzie czekał, aż po-kochasz-jeszcze…

Czy kochacie się jeszcze tą trudną miłością z Bogiem?

ps Jak te konie na zdjęciu?

 

20 wypowiedzi do “Czy kochacie się jeszcze?”

  1. Komentarz numer 1 przez: justysia91

    Myślę, że jeśli kocha się człowieka, to kocha się też Boga, taka symbioza, jedno bez drugiego nie istnieje. Czasem się po prosu zapomina okazywać uczucia, zapomina się kochać… dobrze, że jest ktoś, kto zapyta, przypomni, poruszy tą stagnację… a co do koni to rozumiem, że chodzi o ich wspólne ciągnięcie wozu i tak właśnie powinno być, czy to śnieg czy to słońce idziemy razem, ale czy one tak z własnej woli tam są? czasem w związkach można odnieść wrażenie, że tak nie jest …

  2. Komentarz numer 2 przez: ELA

    Tak kochamy się nadal a nasza miłość z upływem lat wcale nie maleje,ale staje się jeszcze piękniejsza.
    Prawdziwa miłość ma swe źródło w BOGU,kto nie kocha Boga,nie umie też kochać człowieka.Bez Boga nie można budować szczęśliwego małżeństwa to ON ma być mocnym fundamentem naszego małżeństwa,naszą podporą w chwilach trudnych.To właśnie JEGO łaska ubogaca nasze małżeńskie życie,scala je i napełnia najpiękniejszym uczuciem prawdziwej miłości.
    A my nierozłączni ,ramię w ramie zwsze obok siebie,wspólnie kroczymy przez życie ,patrząc w jednym kierunku.

  3. Komentarz numer 3 przez: afro

    Mądrze zauważony problem Rodzin – nie trzeba pytać o pracę, czy jej brak – o finanse i życie, wystarczy zapytać o MIŁOSC i wszystko wiadome.. Mądry Proboszcz!

  4. Komentarz numer 4 przez: kl. Maciej

    Czy kocham JESZCZE Boga?
    Dobre pytanie, czy ja na 4 roku w seminarium kocham JESZCZE Boga? Bo przecież uczę się o Nim z książek, skryptów, wykładów… ale czy mam jeszcze z Nim osobistą relację, czy już zamknąłem Go w setkach stron teologicznego druku. Po rachunku sumienia, mam odwagę powiedzieć kocham JESZCZE Boga, który zmienił moje życie, który codziennie jest przy mnie- JESZCZE mimo wszystko jest….
    Czy kocham JESZCZE człowieka? Czy już jestem tak zadufany, że wnet „zaczynają mi strzelać guziki od sutanny mojej duszy”… od tego mnie chroni Bóg, który mnie JESZCZE kocha i przypomina, że zanim zostanę kapłanem to mam być najpierw człowiekiem, który kocha drugiego…
    Ps. Chętnie bym dał się dźwignąć takim koniom. Pozdrawiam.

  5. Komentarz numer 5 przez: Gość

    ” Czy kochamy się jeszcze ? ”
    Patrząc z perspektywy czasu bycia w trwałym związku od 20 lat, stawiając na szali nasze wzloty i upadki. Odkurzając zranienia jakich doznałam..Czy kocham jeszcze ?
    Tak
    Mogę śmiało napisać, że te wszystkie trudne sprawy nauczyły nas mądrości.
    Kocham Męża może nawet i mocniej, niż w czasie gdy się trzymaliśmy za ręce gdy byliśmy młodymi ludźmi.
    Co nie znaczy, ze teraz uważamy się za ” starych ludzi :)
    Tak księże kochamy się, i uczymy się każdego dnia miłości, równego kroczenia po ścieżce życia, jak te dwa piękne konie na zdjęciu.

    Pozdrawiam

  6. Komentarz numer 6 przez: ktoś

    Znów trudne pytania… ciągniemy razem wóz. Czy pytam o miłość? Rzadko kiedy…

  7. Komentarz numer 7 przez: Gość

    Ktosiu
    Myślę, że o nią nie trzeba często pytać.
    Ją się czuje.
    Albo ona jest, albo jej nie ma.
    Nie mówię o czuciu – ” motylach w brzuchu”
    Mówię o codziennym zasypianiu w ramionach drugiej osoby, i budzeniu się z podziękowaniem , że jest podarowany kolejny wspólny dzień.
    Miłość to nie piękne słowa, wiersze, deklaracje.
    To poczucie bezpieczeństwa, lojalność, zrozumienie, itd…
    Można wymieniać wiele przykładów, ale to nie o to chodzi, bo pytaniem nie było czym jest miłość.

    Ja wiem jedno, prawdziwa miłość wszystko przetrzyma, każdą burzę….

    Do dziś pamietam słowa przysięgi składanej na przy Ołtarzu, i staram się nimi żyć, nie tylko w teorii, ale przede wszystkim w praktyce, nawet jeśli czasem słonce zakryją czarne chmury…Kiedyś pojawi się tęcza… :)

  8. Komentarz numer 8 przez: ktoś

    Gościu! Pisałam o miłości do Boga. Choć może i zasypiam w ramionach Boga…

  9. Komentarz numer 9 przez: Gość

    No to ktosiu jesteś lepsza ode mnie, jeśli potrafisz się wtulić w Jego ramiona, a cóż dopiero zasypiać…
    Nie napiszę, ze zazdroszczę, ale… gdzieś w głębi serca poczułam maleńkie ukłucie…

    Pozdrawiam

  10. Komentarz numer 10 przez: antydialektyk

    Miłości moi drodzy się nie czuje. Przynajmniej nie tej, o której naucza Kościół. Miłość to przede wszystkim akt rozumu, akt jego woli by czynić dobro, z którego jeszcze większe dobro może wyniknąć. To co wy mówicie, że się odczuwa, co nazywacie uczuciem, jest tylko zmianą stężenia amin biogennych w określonych partiach mózgu. Stanem przejściowym, stanem ulotnym i głęboko niedoskonałym. Przy cięższej próbie w życiu, a nie jedną taką przejdziecie, go zabraknie i odczujecie pustkę. Dlatego Święta Matka Nasza, Kościół uczy, że miłość polega na tym, aby Boga zrozumieć, chcieć odpowiedzieć na Jego wezwanie za Samuelem, wreszcie poddać się całym sobą jego woli i spełniać jego przykazania. Jednym słowem czynić dobro. To jest rzeczywiste znaczenie pojęcia miłości. A to nie wypływa z uczuć, tylko z rozumu.

  11. Komentarz numer 11 przez: Gość

    antydialektyku
    Myślę, że swoimi ciężkimi próbami mogłabym obdzielić spokojnie parę? parenaście osób…
    Ale dziękuję za wykład odnośnie miłości – uczuć
    Dziękuję, chociaż napisałam podobny post parę linijek wcześniej….
    Napisałam wyraźnie , że miłość to nie ” motylki w brzuchu” czyli uczucie….

    Pozdrawiam

  12. Komentarz numer 12 przez: ktoś

    Do Gościa. Też zazdroszczę, ludzkiej miłości.

  13. Komentarz numer 13 przez: 'K'

    Pewnie to, co napiszę, nie zachęci nikogo do małżeństwa, ale nie widzę powodu, aby o tym milczeć. Jakoś mało tu wpisów szczęśliwych małżonków. Większość jest nieszczęśliwa, a wielu dramat swojego małżeństwa sprowadza do żartu.Ze mną też tak było. Wszyscy myśleli, że chodzę w czepku urodzona, a tak naprawdę swoim dramatem mogłabym obdzielić kilka par. Nie zasnęłąm bez tabletki uspakajającej, przeszłam sporo nieprzyjemnych badań – a wszystkie dolegliwości okazały się nerwicą; próbowałam ‚jechać na psychotropach’, aby tylko zachować pozory normalności.Przemoc psychiczna, szantaż emocjonalny, przemoc fizyczna – posmakowałam wszystkiego… Po co to piszę? Nie chcę epatować swoim nieszczęściem, a litość i współczucie, to ostatnie rzeczy, jakich potrzebuję. Ale może przeczytają to kobiety (a trochę nas jest),które tkwią w patologicznych związkach i nie wiedzą, jak z nich wyjść.
    Przede wszystkim trzeba zacząć o tym mówić. U mnie nastąpiły zbiegi szczęśliwych okoliczności (prawdopodobnie za każdym przypadkiem stoi Pan Bóg), które bardzo mi pomogły. Może nie od razu zmieni się wszystko,ale powoli można inaczej spojrzeć na siebie, świat,na życie. Nie wiem, czy żałować, że nie przerwałam tego związku wcześniej (żal i tak nic nie pomoże),ale wiem, że jeśli nie mówi się o czymś, to to nie istnieje, a przemoc w rodzinach – niestety jest. I nieważne, czy masz 30, 40, czy 50 lat. Spróbuj o siebie zawalczyć, bo – choć to trudne – warto.A dla wszystkich tych, którzy rozumieją, o czym piszę – piosenka :http://www.youtube.com/watch?v=0c_5J1DanUA

  14. Komentarz numer 14 przez: 'K'

    ~~

  15. Komentarz numer 15 przez: ~...~

    Gdy patrzę na ten obraz, to od razu przychodzi mi na myśl powiedzenie „Znamy się jak dwa łyse konie…”. To taki zaprzęg konny, który wiele ze sobą przeszedł dróg, pokonał wiele kilometrów nim nauczył się ze sobą iść równym, miarowym krokiem, a okres nauki pozostawił po sobie wyłysiałe boki, bo niejednokrotnie rzemienie popręgów wycierały im skórę, gdy jeden szedł wolniej, a gdy drugi przyspieszał kroku. Teraz choć już łyse i stare idą w jednej parze dotrzymując sobie równego kroku.
    Podobnie w małżeństwie trzeba nauczyć się siebie nawzajem, zanim zacznie się iść równym krokiem, choć niekiedy wymaga to dużego wysiłku i trudu, nieraz też jedno drugiego poobija lub porani. Ile jednak szczęści i radości można nieraz dostrzec w tych „siwych głowach” trzymający się trzęsącymi ze starości rękami…

    Do ‚K': Problem, o którym piszesz, faktycznie występuje, jest bardzo powszechny, i trzeba mu się przeciwstawiać, zgadzam się z tym. I współczuję Ci dramatu Twojego małżeństwa; ale chcę również zauważyć, że rozgoryczenie, które przez Ciebie przemawia sprawia,że nie zauważasz szczęścia innych, bądź próbujesz celowo go nie zauważasz. A przed Tobą wpisu dokonały dwie osoby będące w związkach małżeńskich, które przeżywają je bardzo szczęśliwie. Na dwie pary widać dwa szczęścia.
    To nie zniechęca…

  16. Komentarz numer 16 przez: xmj

    Poniższa modlitwa o. Roberta De’Grandisa SSJ obejmuje najważniejsze obszary naszego życia, wymagające przebaczenia. Przypomni ci ona również, które dotyczą wyłącznie Twojego własnego życia. Pozwól Duchowi Świętemu działać w wolności będzie przywodził Ci na myśl te osoby lub grupy ludzi, którym potrzebujesz przebaczyć. Poświęć na tę modlitwę dostatecznie dużo czasu, by móc przedstawić Bogu wszystkie osoby, z którymi związały cię bolesne doświadczenia,
    „Panie Jezu Chryste proszę Cię dzisiaj, abym przebaczył wszystkim ludziom, jakich spotkałem w moim życiu. Wiem, że udzielisz mi sił, abym mógł tego dokonać i dziękuję Ci, że kochasz mnie bardziej niż ja siebie i bardziej pragniesz mego szczęścia niż ja pragnę.
    Ojcze przebaczam Ci te wszystkie momenty, kiedy śmierć weszła w moją rodzinę, chwile kryzysu, trudności finansowe i te wydarzenia, które uznałem za karę zesłaną przez Ciebie, – gdy inni mówili ,,Widać Bóg tak chciał”, a ja stałem się zgorzkniały i obraziłem się na Ciebie. Proszę dzisiaj oczyścić me serce i mój umysł
    Panie przebaczam sobie, moje grzechy, winy i słabości, oraz wszystko to, co złego jest we mnie lub to, co ja uważam za złe. Wyrzekam się wszelkich przesądów i wiary w nie, posługiwania się tablicami do seansów spirytystycznych. uczestniczenia w seansach, czytania horoskopów, odczytywania przyszłości, używania talizmanów i wymawiania zaklęć na szczęście. Wybieram Ciebie jako jedynego Pana i Zbawiciela. Napomnij mnie swym Duchem Świętym.
    Następnie przebaczam sobie branie twojego imienia nadaremno, nieoddawanie Ci czci przez chodzenie do kościoła, ranienie moich rodziców, upijanie się, cudzołóstwo, homoseksualizm. Ty mi to już przebaczyłeś w sakramencie pokuty, dzisiaj ja przebaczam sobie samemu, także aborcje, kradzież, kłamstwa, oszustwa, zniesławianie innych.
    Z całego serca przebaczam mojej MATCE. Przebaczam te wszystkie momenty, w których mnie zraniła, gniewała się na mnie, złościła się i karała mnie, gdy faworyzowała moje rodzeństwo.
    Przebaczam jej to, że mówiła, że jestem tępy, brzydki, głupi, najgorszy z jej dzieci i że dużo kosztuję naszą rodzinę. Kiedy wyjawiła mi, że byłem niechcianym dzieckiem, przypadkiem,
    błędem lub nie urodziłem się tym, kim ona by chciała. Przebaczam jej to.
    Przebaczam mojemu OJCU. Przebaczam mu te dni i lata, w których zabrakło mi jego wsparcia, miłości, czułości lub choćby uwagi. Przebaczam mu brak czasu i to, że mi nie towarzyszył w ważnych momentach mojego życia; jego pijaństwo, kłótnię i walki z mamą lub moim rodzeństwem. Jego okrutne kary, opuszczenie nas, odejście z domu, rozwód z mamą lub jego zdrady – przebaczam mu to, Panie, tym przebaczeniem pragnę ogarnąć również moich BRACI i SIOSTRY. Przebaczam tym, którzy mnie odrzucali, kłamali o mnie, nienawidzili mnie, obrażali się na mnie, walczyli ze mną, o miłość naszych rodziców, ranili mnie lub krzywdzili fizycznie. Przebaczam tym, którzy byli dla mnie okrutni, karali mnie lub w jakikolwiek inny sposób uprzykrzali mi życie.
    Panie, przebaczam mojemu MĘŻOWI/ŻONIE brak miłości, czułości, rozwagi, wsparcia, uwagi, zrozumienia i komunikacji, wszelką winę, wady, słabości i te czyny i słowa, które mnie raniły i niepokoiły. Jezu, przebaczam moim DZIECIOM ich brak szacunku do mnie, nieposłuszeństwo, brak miłości, uwagi, wsparcia, ciepła, zrozumienia. Przebaczam im ich złe nawyki, odejście od Kościoła, wszelkie złe uczynki, które wzbudziły mój niepokój.
    Mój Boże, przebaczam rodzinie mojego współmałżonka i dzieci: teściowej/teściowi, synowej /zięciowi i pozostałym, którzy przez małżeństwo weszli do mojej rodziny. a którzy traktowali ją z brakiem miłości. Przebaczam ich słowa, myśli, uczynki i zaniedbania, które zraniły mnie i zadały mi ból. Panie, proszę Cie, pomóż mi przebaczyć moim KREWNYM: babci i dziadkowi, ciotkom, kuzynom, którzy może ingerowali w sprawy naszej rodziny, a zaborczo traktując moich rodziców spowodowali w niej zamieszanie i nastawiali jedno z rodziców przeciwko drugiemu,
    Dziękuję Ci, Panie Jezu, że jestem teraz uwolniony od zła, jakim jest brak przebaczenia. Niech twój Święty Duch napełni mnie światłem i rozjaśni każdy mroczny obszar mojego umysłu. Amen.
    PAMIĘTAJ!!!
    Przebaczenie jest aktem woli, nie uczuciem. Jeśli modlimy się za kogoś, możemy być pewni, że przebaczyliśmy tej osobie.
    Aby pomóc sobie kogoś zaakceptować i otworzyć się na tę osobę bardziej, wyobraź ją sobie z Jezusem i powiedz do Pana: „Kocham ją, ponieważ Ty ją kochasz”.
    PRZEBACZENIE JEST ZOBOWIĄZANIEM TRWAJĄCYM CAŁE ŻYCIE.
    Każdego dnia jesteśmy zaproszeni do przebaczania tym, którzy nas krzywdzą lub ranią.
    To jest moje przykazanie abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem – przypomina nam Jezus (J 15, 12).”
    o. Roberta De’Grandis SSJ
    Polecam tę modlitwę – działa!

  17. Komentarz numer 17 przez: Jap

    Do „K”: a co robisz, żeby uratować ten swój związek „patologiczny” – chcesz odejść, zostawić? to jest rozwiązaniem? a może warto porozmawiać, posłuchać? powalczyć? to próba, doświadczenie!

  18. Komentarz numer 18 przez: Maja

    Pozdrawiam wszystkich !

    Już nie wytrzymałam, nie mogłam nic nie napisać od siebie!
    Z wypowiedzi „Antydialektyka ” (ja lubię podumać i pozastanawiać się, wątpić i odkrywać) wynika, że bardzo dużo w człowieku jest chemii i to ona tyle ”miesza” w życiu człowieka. Aż tak dużo doświadczenia nie mam, nie wiem do końca!
    „Zamknąłeś” usta prawie wszystkim, mnie też zatkało!!! A zaraz nawet olśniło i zachwyciło !!! Rzeczywistość przedstawiona wydaje się logiczna, prosta i „wygodna” ale … może, niestety, i prawdziwa . Nie jest to wykluczone!
    Trudna miłość z Bogiem, (jak Ksiądz pisał, czyli , jak rozumiem, to życie Jego przykazaniami, regułami) ) czyli to ta sama miłość, o której pisze Antydialektyk, powinna być taka sama w stosunku do każdego człowieka” jeśli jej będzie coraz mniej bardzo smutny będzie los człowieka …
    Gdyby taka miłość królowała byłoby idealnie na świecie!!! Ale czy życie człowieka nie byłoby wtedy bez sensu?
    Jeśli miłość ludzka to tylko „chemia”, wartość przemijająca, ulotna, przez co mniej wartościowa …, o której, niestety, wszyscy ludzie marzą od wieków i ciągle się zawodzą, która średnio po 2-3 latach znika, jak mawiają „doświadczeni”… , i naukowcy nawet – to jest to rzeczywista „porażka” !!!
    Jeśli zostaliśmy stworzenia na podobieństwo Boże, to chyba jest w nas coś więcej niż tylko chemia i rozum? Ale gdzie dusza człowieka, „serce”, to też chemia, czy też tylko rozum , rozsądek?
    Ja tak naprawdę zakochałam się tylko raz i, mam nadzieję, że do końca życia.
    Dawno bliska mi była teoria Antydialektyka, że to myśli człowieka, które pochodzą od rozumu, kierujące się wartościami uniwersalnymi , mają większą wartość, mogą być idealne i wiele dobra powodować. Teraz to już nie jest to dla mnie oczywiste . Pożyję dłużej, może się przekonam … „Ciekawe” jest życie człowieka!

    Jeśli nie ma się w sobie tej innej miłości – Boskiej, od Boga, wynikającej z przestrzegania przykazań, reguł, wynikającej z rozumu, to myśli się, że ta ludzka miłość nie jest nic warta i szuka innej lub… żyje tak dalej lub poddaje się… i już nie marzy i nie czeka na nic … I słyszy się o rozczarowaniach, wygaśnięciu miłości …. To smutne i tragiczne….
    Ta miłość z Bogiem, miłowanie bliźniego jak siebie samego, trzeba najpierw i siebie pokochać, jest bardzo trudna, ale gdyby jej nie było …, gdy będzie jej coraz mniej, to los ludzi będzie bardzo smutny. Tylko „teatr” i człowiek człowiekowi wilkiem …!

    Lubię tak rozmyślać, bo życie, choć skomplikowane, czasami bardzo trudne i tragiczne, jest jednak bardzo ciekawe. Dlatego, że nie wiemy wszystkiego, nie rozumiemy wszystkiego. I tak już pewnie zostanie! „Wiem, że nic nie wiem”?
    A chciałoby się uporządkować świat w sobie i na zewnątrz, by poczuć się bezpiecznie!
    Pozdrawiam i przepraszam, jeśli kogoś rozdrażniłam!!!

  19. Komentarz numer 19 przez: antydialektyk

    Łaska Boża do miłości jest niezbędna, ponieważ wszelkie dobro pochodzi od Boga, a więc również te, które czynimy poprzez uczynki miłości. Dlatego oczywiście rację ma koleżanka Maja, gdy mówi, że bez Boga miłość jest niemożliwa. A o wygaśnięciu miłości droga Maju mówi się dlatego właśnie, bo ludzie zapomnieli, albo wręcz przeciwnie, nie zapomnieli, ale odrzucili, zapatrywanie, że miłość to coś więcej niż pragnienie posiadania czegoś dla siebie, coś więcej niż zwykłe uczucie. Miłość to akt człowieka, ale nie akt uczuciowy, ale akt woli wynikający z Łaski i refleksji, że kochać, to nie znaczy, chcieć czegoś dla siebie, ale chcieć dobra dla kogoś innego, czasami nawet własnym kosztem. Ludzie dziś rzadko potrafią wznieść się na ten poziom, a dekadencki świat nie pomaga im w tym. Rozczarowania wynikają z takiego prostego popędu podążania za własnymi emocjami, z niestety stłumieniem refleksji nad tym, do czego ma to prowadzić, jakie będą tego skutki i jakie biorę na siebie zobowiązania. Zakochanie się to czysta chemia, tylko zmysłowość. Czy wyniknie z tego miłość zależy od rozumu, a nie od uczuć.

  20. Komentarz numer 20 przez: KK

    To” jeszcze” zaskoczyło wielu parafianów – nie wiedzieli co odpowiedzieć, bo zazwyczaj to już dawno „po” miłości jest; zostało tylko przyzwyczajenie