Radości Ty moja…

Koniec karnawału, koniec radości?

Św. Serafin z Sarowa to ostatni święty kanonizowany przed rosyjską rewolucją 1917 r. Żył w XVIII/XIX w. Ulubiony patron wyznawców prawosławia i mój ukochany. Poznałem go w Wilnie. Opowiadała mi o nim kiedyś przewodniczka oprowadzająca nas po cerkwi. Jego obraz wisiał w nawie bocznej, nie był dobrze widoczny. Zapamiętałem to, że Serafin każdego spotkanego człowieka pozdrawiał słowami: „Witaj, radości Ty moja! Chrystus zmartwychwstał!”. A więc każdego człowieka spotykał i przeżywał jako radość. To trudne, bo nie każdy bliźni jest radością spotkania. Czasem wręcz przeciwnie. I to jest piękne, że trudny człowiek ( ja tez) może być źródłem radości, a nie smutku. No bo po co się kłócić?

Jednym z owoców Ducha Świętego jest  radość. Co jest źródłem radości? Św. Paweł pisał: „Radujcie się w Panu” (Fil 3,1).  Radość prawdziwa – ta duchowa, to nie kwestia usposobienia, temperamentu, emocji czy okoliczności zewnętrznych ale stanu łaski zjednoczenia z Jezusem. Otwartości na Ducha Świętego. Życia wg Ewangelii. Przebaczania. Znoszenia ciężaru drugiego człowieka.

Dzisiaj mówi się, że wiek XXI ma być ogłoszony „wiekiem depresji”, a podobno już co dziesiąty Polak cierpi na chroniczny smutek. W radosnych oczach wszystko jest radosne. Dlatego św. Augustyn radził nam, żebyśmy  nauczyli się tańczyć, bo w niebie aniołowie nie będą wiedzieć, co z nami zrobić… Dobrze, że Pan Bóg stworzył karnawał.

Wszystkich goszczących pod moją strzechą i czytających te słowa, w Światowy Dzień Życia Konsekrowanego, pozdrawiam słowami mistyka – św. Serafina: Witaj, Radości Ty moja!