Święty Grill. Nowy święty?

Taki przyziemny temat

festyn_stasiowy_06_092SONY DSC

No i sezon na św. Grilla rozpoczęty. W mediach kłócą się o to, kto wynalazł grilla. Presja medialna każe wyjeżdżać na długi weekend i  rozpalać do czerwoności tego nowego świętego. Kto żyw, rusza na grilla. Nie powiem, że nie lubię tego świętego. Wręcz uwielbiam posiedzieć przy nim z Przyjaciółmi. Posmakować twórczości kulinarnych. Pooddychać powietrzem wiosennym. Pozałatwiać wiele spraw. Posłuchać ciszy.

Nie posłuchałem mediów i nie wyjechałem. Mam wrażenie, że dzisiaj promuje się taki styl życia, który nie pomaga człowiekowi zakorzenić się, ale każe podróżować – włóczyć się: człowiek wieczny turysta i włóczęga; nie ma stałych wartości, relacji, związków, ale takie przelotne, powierzchowne, naskórkowe. Moi parafianie w większości wiedzą doskonale, co to znaczy mieć korzenie. Trudno mówić im, aby się gdzieś włóczyli...Mają swoje domy, rodziny, ziemię, zwierzęta. To ich trzyma!

Pan Jezus po swoim zmartwychwstaniu zapytał uczniów:  (J 21, 5-14) „Dzieci, macie tu co do jedzenia?” I wtedy usmażył im rybę: „A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb”(pewnie to był początek powołania naszego św. Grilla).

Taki dobry i ludzki jest Jezus. Zatroszczył się o to, czy uczniowie mają co do jedzenia…? Czy nie są głodni? A potem zapytał Piotra trzykrotnie o miłość… czy Go kocha? I na koniec dał zadanie też trzykrotnie: „Paś owce moje!”. Przy grillu – tak przyziemnym zadaniu chciałoby się powiedzieć – o tak ważnych sprawach Jezus rozprawia… Jest gościnny. Gościnność wydaje się być wartością ewangeliczną. Bo karmić chlebem, zrobić herbatę czy kawę, poczęstować cukierkiem, nalewką, zaprosić na grilla – to oręż ewangelizacji…To strawa też duchowa. Zresztą jak mawiali przodkowie: Gość w dom, Bóg w dom!

ps Zapraszam więc na grilla w moim zielonym ogrodzie.