Pytaj Boga o drogę...

- Chcemy pokazywać, że nie jesteśmy "odklejonymi od rzeczywistości" osobami, ale normalnymi, młodymi ludźmi. Bo Pan Jezus jest na maksa normalny! - przekonują klerycy płockiego WSD, należący do grupy powołaniowej.

Fot1 (2)

Normalność – to słowo klucz dla seminarzystów, którzy chcą dzielić się swoim duchowym doświadczeniem. Kleryk bowiem nie spada z nieba (raczej do Bożego nieba, jak każdy wierzący, podąża); doświadczał też podobnych wzlotów i upadków, jak inni młodzi ludzie. Różnica jest taka, że usłyszał ten szczególny głos w swoim sercu i poszedł za nim, jak apostołowie, zostawiając swoje dotychczasowe życie. Co więcej, dostając taki "prezent", chce się nim dzielić z innymi.

- Apostolstwo jest fundamentalne dla seminarium i uwiarygadnia to, co robimy i kim jesteśmy. Szukamy więc takich momentów, aby o tym powołaniu mówić na zewnątrz. Dobrą okolicznością jest pielgrzymka maturzystów na Jasną Górę, którzy mają okazję wtedy zobaczyć niewiele starszych od siebie ludzi w sutannach, mówiących z przekonaniem, że warto iść do seminarium – zauważa ks. dr Włodzimierz Piętka, prefekt WSD w Płocku.

Takie zadanie otrzymało niedawno dwóch seminarzystów, należących do grupy powołaniowej, której opiekunem jest obecnie ks. Paweł Baliński. – W czasie pielgrzymki mówiliśmy swoje świadectwa i prowadziliśmy modlitwę, ale przede wszystkim byliśmy z uczestnikami, pozostawaliśmy do ich dyspozycji, jeśli chcieli porozmawiać. I rzeczywiście taka potrzeba w nich była – wyjaśnia kleryk Jakub Ciesielski, który jest na 3. roku seminarium. - Rozdawaliśmy obrazki z modlitwą o powołanie, aby te młode osoby wyjechały z czymś, co sprawi, że temat powołania będzie w nich żył i pracował. Ale przede wszystkim pokazywaliśmy, że jesteśmy normalnymi ludźmi, że też chodziliśmy do szkoły średniej, przeżywaliśmy podobne problemy, jak oni, a jednak Pan Bóg nas powołał i zaprosił na tę drogę – mówi Kuba.

Piotr Mejster, który jest klerykiem z 1. kursu ma całkiem świeżo w pamięci swoją pielgrzymkę do Częstochowy jako maturzysta. – Teraz doświadczyłem jej z innej perspektywy. Pamiętam, że gdy sam jechałem jako maturzysta, to chociaż przeżywałem tę pielgrzymkę, to jednak podchodziłem do niej mniej dojrzale niż teraz. To zaledwie dwa lata ale dla mnie to był spory przeskok in plus. Zauważyliśmy też, że jest coraz mniej przypadkowych osób, i przyjeżdżają ci, którzy naprawdę chcą. Widać było to choćby po tym, jak wiele osób ustawiało się w kolejce do spowiedzi – mówi Piotrek, który pochodzi z parafii w Kraszewie. Przyznaje, że urzekło go to, jak młodzież dojrzale przeżywała to spotkanie z Jezusem.

Kuba i Piotrek, opowiadając o swoich doświadczeniach, zwracają uwagę na to, że powołanie, które daje Bóg, nigdy nie jest "ciągnięciem człowieka za głowę". Innymi słowy, nic na siłę, bo przecież "nie ma z niewolnika pracownika". – Gdybyśmy odczuwali jakąkolwiek decyzję o powołaniu, czy do małżeństwa, czy kapłaństwa, albo życia zakonnego jako coś przerażającego, budzącego lęk, to raczej nie byłoby to od Pana Boga. On działa zawsze w wolności. Przy takim rozeznawaniu, co zrobić ze swoim życiem, warto pytać Boga, i pytać też siebie, bo Pan Bóg mówi do nas przez pragnienia. I warto podejmować ważne decyzje w spokojnym czasie, gdy nie mamy zawirowań życiowych. To nie może być "ucieczka od czegoś", ale "ucieczka do – Pana Boga" - zauważa Piotr.

Jakub przekonał się, że początek tej drogi bierze się z autentycznego doświadczenia Pana Boga i jego miłości. – Chociaż od dziecka byłem blisko Kościoła i bardzo interesowało mnie to, co robi ksiądz w czasie Mszy św., to później, gdy byłem nastolatkiem, myśli o Panu Bogu zaczęły schodzić na bok, i chciałem iść swoją drogą. Zmieniły to radykalnie rekolekcje kerygmatyczne, na których tak naprawdę zafascynowałem się Panem Bogiem. Ważny był też autorytet księży, których poznałem na tych rekolekcjach. Oni pokazali mi, że warto pójść za tym głosem, który słyszysz w sercu – przekonuje Kuba, który pochodzi z przasnyskiej parafii Chrystusa Zbawiciela.

W liceum czuł już, że Pan Bóg zaprasza go do czegoś, co przekracza jego osobiste plany. – Kiedyś na adoracji poprosiłem o jakiś znak. Tłumaczyłem sobie, że "nie czuję się godny", ale myślę, że była to wtedy forma ucieczki. I już następnego dnia przyszła odpowiedź, bo znajomy na przerwie szkolnej podszedł do mnie i zaproponował mi wyjazd na rekolekcje powołaniowe do seminarium. Pojechałem i bardzo dobrze się tutaj czułem. Potem jeszcze kilka razy uczestniczyłem w takich rekolekcjach. Miałem też taki czas, że spotykałem się z dziewczyną, ale czułem, że to nie to. Dopiero tu, w seminarium, poczułem się bardzo dobrze – dzieli się kleryk Jakub Ciesielski.

Piotr też już w dzieciństwie fascynował się kapłaństwem (nawet w kiedyś w pracy domowej "kim chciałbyś zostać?" napisał "księdzem"), ale w pewnym momencie w jego życiu pojawiła się piłka. – Doszedłem do wniosku, że jeśli chcę być piłkarzem, to nie mogę być księdzem. W liceum wybrałem profil językowy, przekonany, że sobie na nim poradzę. I miałem moment, że zacząłem zastanawiać się, co jak w ogóle tu robię, przecież miałem grać w piłkę… I wtedy, w tych trudnościach bardziej doświadczyłem Pana Boga. Miałem poczucie, że jest bardzo blisko mnie. I wróciły pragnienia i myśli o kapłaństwie. Taki stan trwał do 3 klasy liceum. Powiedziałem to wszystkim tylko jednemu przyjacielowi. Potem się zakochałem, miałem dziewczynę, ale czułem, że jednak kapłaństwo mnie bardziej ciągnie. I tak jak Kuba prosiłem Pana Boga o znak: "powiedz mi konkretnie, co mam wybrać". I usłyszałem wtedy od tego przyjaciela, że skoro myślałem wcześniej o kapłaństwie, to powinienem spróbować tej ścieżki. "Jeśli tego nie zrobisz, to może potem będziesz żałować, że nie spróbowałeś". Przyznam, że liczyłem po cichu na to, że powie mi: "nie idź do seminarium" – śmieje się Piotrek. Dziś mówi, że decyzja o wstąpieniu do seminarium była jedna z najlepszych decyzji w jego życiu.

Ktoś dociekliwy zapyta: "no dobrze, a co z piłką nożną, z marzeniami?" Okazuje się, że Pan Bóg nie tylko "nie zabija" pasji w człowieku, ale w jakiś zaskakujący sposób pozwala je realizować także na tej drodze. - Poznałem freestyle football i zobaczyłem, że można łączyć powołanie z pasją. Pan Bóg daje mi niesamowite możliwości, np. na rekolekcjach powołaniowych. Jednocześnie to szansa na pokazywanie normalności; że klerycy, księża to nie są "odklejone od rzeczywistości", tylko normalne osoby. Bo Pan Jezus też jest na maksa normalny! – mówi kleryk Piotr, który potrafi wyczyniać z piłką prawdziwe akrobacje.

- Ja patrzę na powołanie jako na pewną drogę, proces; to nie dzieje się od wczoraj. U mnie też były wzloty i upadki, ale gdy byłem przy Bogu, gdy słuchałem Jego zaproszenia, to mogę z całą pewnością powiedzieć, że życie było wtedy o wiele lepsze – uważa seminarzysta Kuba. - Oczywiście, co jakiś czas wracają pytania, "czy to dla mnie, czy podołam?", bo wiem, z jakimi trudnościami się ta droga wiąże. Ale dochodzę do wniosku, że skoro Pan Bóg ode mnie tego chce, to niech On się tym martwi… - uśmiecha się Jakub. A Piotr dodaje: - Tak jak mówił św. Ignacy Loyola – "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga i tak pracuj, jakby wszystko zależało od ciebie".

Dlatego klerycy z grupy powołaniowej nie zasypiają gruszek w popiele, ale podejmują różne inicjatywy, skierowane do młodzieży męskiej, na przykład wspomniane już kilkakrotnie rekolekcje powołaniowe, trochę inny w formule "Dzień z życia kleryka", który odbędzie się 26 i 27 maja, czy rekolekcje wakacyjne (w tym roku – od 25 do 29 sierpnia). Z kolei w IV niedzielę Wielkanocną, nazywaną Niedzielą Dobrego Pasterza, pojawią się w parafiach podczas Tygodnia Modlitw o Powołania.

- Podczas rekolekcji powołaniowych zapraszamy też młodych ze wspólnot w diecezji, żeby podzieli się świadectwem. Ze swojego doświadczenia wiem, jak po rekolekcjach w 2017 r. bardzo mocno potrzebowałem wspólnoty. Gdy potem wróciłem do szkoły, w środowisko, gdzie bardzo średnio traktuje się temat wiary, potrzebowałem ludzi, którzy wierzą, żeby dzielić się z nimi tym, co przeżywam – podkreśla Jakub.

Klerycy płockiego seminarium, jako młodzi ludzie ery cyfrowej, doceniają siłę mediów elektronicznych, stąd obecność seminarium na Facebooku. Przy czym szukają różnych form przekazu, żeby dotrzeć do młodego pokolenia. Seminarium otwiera też swoje podwoje dla ludzi z zewnątrz, którzy chcą adorować Jezusa w Najświętszym Sakramencie. To seminaryjny CZ.A.S., czyli Czwartkowa Adoracja Seminaryjna w każdy 3. czwartek miesiąca.

Seminarium nie odbiera pasji, wręcz przeciwnie...

Pan Bóg nie odbiera "świeckich" pasji, wręcz przeciwnie...