Wiesław Chrzanowski – konfident?

Opublikowane niedawno w „Gościu Niedzielnym” (24 stycznia 2016) Oświadczenie w obronie pamięci Marszałka Wiesława Chrzanowskiego zawiera słowa, których zawsze mi brakowało w dyskusji o lustracji: dobre imię, Dekalog, zanik poczucia wdzięczności. Można by dodać jeszcze słowo sumienie, tak samo ważne dla ludzi lustrowanych, jak i tych, którzy lustrują, w tym historyków. W istocie to chyba reakcja sumienia skłoniła grono znaczących osób, w tym kilku biskupów oraz ks. prof. J. Salija), by zaprotestować przeciwko umieszczeniu nazwiska Wiesława Chrzanowskiego w publikacji zatytułowanej „Konfidenci”, opisującej czołowych kolaborantów PRL.

Opublikowane niedawno w „Gościu Niedzielnym” (24 stycznia 2016) Oświadczenie w obronie pamięci Marszałka Wiesława Chrzanowskiego zawiera słowa, których zawsze mi brakowało w dyskusji o lustracji: dobre imię, Dekalog, zanik poczucia wdzięczności. Można by dodać jeszcze słowo sumienie, tak samo ważne dla ludzi lustrowanych, jak i tych, którzy lustrują, w tym historyków. W istocie to chyba reakcja sumienia skłoniła grono znaczących osób, w tym kilku biskupów oraz ks. prof. J. Salija), by zaprotestować przeciwko umieszczeniu nazwiska Wiesława Chrzanowskiego w publikacji zatytułowanej „Konfidenci”, opisującej czołowych kolaborantów PRL.

Oczywiście, zarówno sam autor liczącego 164 artykułu o W. Chrzanowskim (S. Cenckiewicz), jak i były Minister Spraw Wewnętrznych (A. Macierewicz), który napisał Wstęp do książki, nie określają W. Chrzanowskiego tym mianem. Tytuł jednak stawia kropkę nad i. Ów tytuł jak wyrok wisi nad obszernymi analizami historycznymi, politycznymi i prawnymi, szczególnie tam, gdzie brak jest pewności, gdzie można dopuścić inną interpretację, zacytować orzeczenie innego sądu lustracyjnego, czy choćby powołać się na innego pracownika Służby Bezpieczeństwa.

Autorzy opracowania, a tym bardziej politycy, którzy z taką predylekcją umieszczają W. Chrzanowskiego na liście konfidentów, z uśmiechem politowania przyjmą zastrzeżenia moralistów, a podejrzewam także i autorów wspomnianego Oświadczenia. Oni przecież wiedzą, że „prawdziwym wyzwaniem, jakie stawia przed nami ustawodawstwo lustracyjne, jest budowa polskich elit gospodarczych, intelektualnych i politycznych. Tylko one są w stanie zagwarantować budowę i utrzymanie niepodległego Państwa” (A. Macierewicz, Wstęp, s. 23). W żadnym razie nie lekceważę tego argumentu. Wynika on z najgłębszych racji patriotycznych określonego Polityka.

Mam tylko pytanie, czy w działaniu politycznym można poświęcić dobre imię konkretnego człowieka dla dobra Państwa? Czy owe odnowione polskie elity gospodarcze, polityczne i intelektualne nie powinny pięć razy się zastanowić, zanim kogoś skrzywdzą, oczywiście realizując słuszny cel. A jednak cel nie uświęca środków. Czytając książkę „Konfidenci” nie mogłem się pozbyć podwójnej konstatacji. Z jednej strony trzeba być wdzięcznym ludziom, którzy w tamtych czasach podejmowali się trudu przebudowy Polski. Wspominana książka odsłania granice możliwego i niemożliwego, ukazuje mechanizmy władzy i walki, wpływy, o których zwykłym zjadaczom chleba często się nie śniło, nie mówiąc o cynizmie tych, którzy bronili dawnego systemu.

Z drugiej strony, politycy nowej władzy także mieli wątpliwości i szli na kompromisy. Nie jest przecież tajemnicą, że na słynnej liście Macierewicza nie znalazło się dwóch znanych opozycjonistów, co do których lustratorzy mieli wątpliwości. Wątpliwości wobec W. Chrzanowskiego zostały zinterpretowane na jego niekorzyść. Nie liczyło się jego cierpienie w stalinowskich kazamatach, nie liczyło to, że na nikogo nie donosił, że był żołnierzem Polski Walczącej, przelewał krew w Powstaniu Warszawskim, doradzał Prymasom Polski, napisał Statut Solidarności i Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Dodam też, że był autorem statutu Klubu Inteligencji Katolickiej w Płocku na prośbę ówczesnego biskupa płockiego, Zygmunta Kamińskiego. Wiele razy gościliśmy pana W. Chrzanowskiego w naszym Klubie, brał udział w dniach Kultury Chrześcijańskiej, był niekłamanym autorytetem.

Nic więc dziwnego, że lustracja, która z takiego człowieka zrobiła konfidenta, tylko dlatego, że kilka razy porozmawiał z SB w kawiarni, nie mogła się udać. Na dobrą sprawę do dzisiaj się nie udała. Pod koniec artykułu S. Cenckiewicz wspomina o spiżowym wizerunku Wiesława Chrzanowskiego, cytując zresztą opinię Lecha Kaczyńskiego. W 85 rocznicę urodzin Wiesława Chrzanowskiego Prezydent RP napisał w liście takie słowa: „ Należy pan do tego grona osób, które patriotyczną działalność podejmowały w trzech okresach naszych najnowszych dziejów: w podziemiu podczas okupacji, w opozycji w okresie komunizmu i wreszcie w wolnej Polsce. Niezależnie od zmieniających się okoliczności służba Ojczyźnie i jej dobru zawsze pozostawała dla Pana drogowskazem. Pana postawa i piękna biografia może być wzorem dla wielu przedstawicieli młodszego pokolenia (…)”..

Ironią losu pozostaje to, że nie ufa się sumieniu takiego człowieka, a z atencją przytacza w książce opinię esbeka, który oskarża Marszałka.