Hałas albo nic

Kardynał Robert Sarah, prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów udzielił wywiadu „Przewodnikowi Katolickiemu” (nr 39 z 1.10.2017 r.). Od jakiegoś czasu to mój ulubiony zwierzchnik watykańskiej Kongregacji. Ilekroć czytam jakąś jego wypowiedź, od razy mam o czym myśleć. Wywiad w gazecie niemal cały popodkreślałam, a to znaczy, że zgadzam się z zawartymi w nim tezami. Na przykład tą, że „każdego dnia jesteśmy kuszeni, aby się nie modlić”.

 

Kardynał Robert Sarah, prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów udzielił wywiadu „Przewodnikowi Katolickiemu” (nr 39 z 1.10.2017 r.). Od jakiegoś czasu to mój ulubiony zwierzchnik watykańskiej Kongregacji. Ilekroć czytam jakąś jego wypowiedź, od razy mam o czym myśleć. Wywiad w gazecie niemal cały popodkreślałam, a to znaczy, że zgadzam się z zawartymi w nim tezami. Na przykład tą, że „każdego dnia jesteśmy kuszeni, aby się nie modlić”.

Wywiad jest tak ciekawy i ważny, że w zasadzie trzeba byłoby zamieścić jego skan. Na start cytuję fragment o półprawdach: „Powszechnie stosowany jest język półprawdy, żeby w razie czego można było się wycofać. Tylko że w ten sposób Ewangelia nie odnajduje drogi do ludzkiego serca. Ja nie chcę być takim człowiekiem, w którym brakuje miłości do prawdy”. Ja też tego nie chcę.

Dalej „Przewodnik” zwraca uwagę, że kardynał jest krytyczny wobec pewnych zachowań księży, ale myślę sobie, że przecież wszystko, co mówi ten purpurat, dotyczy także świeckich. Wielu katolików, nawet tych bywających w niedzielę w kościele robi wszystko, aby nie znaleźć czasu na modlitwę (o tych, którzy uciekają w modlitwę, napiszę w następnym blogu): stronią od medytacji, od udziału w rekolekcjach, od otworzenia Pisma św. czy choćby gazety lub książki religijnej. Kiedy w TV jest transmitowana Msza św. lub program religijny, natychmiast zmieniają kanał, bo te rzeczy kojarzą im się z nudą. Wielu woli też działać niż się modlić.

Tymczasem „brak ciszy i skupienia prowadzi do zamknięcia się na Boga, do zapomnienia o Nim. Zamiast Boga zamieszkał w nas hałas”, stwierdza kard. Sarah. Kto wybiera hałas, wybiera nicość. Kto wybiera hałas, decyduje się na życie bez Boga, traci wiarę, a przecież „bez wiary Kościół nie ma sensu”. Traci ten sens, gdy nie wsłuchuje się w swoje własne sumienie, nie potrafi słuchać innych, nie potrafi nawiązywać dobrych, budujących relacji.

72-letni zwierzchnik Kongregacji ma też duży dystans wobec korzystania podczas modlitwy ze zdobyczy techniki. Pamiętam, że kilka lat temu zaimponowała mi siostra zakonna, która odmawiała brewiarz z czytnika, ale zdaniem kard. Saraha to błąd: trzeba się modlić czytając Pismo św., brewiarz, modlitewnik – czytając księgę! Uważa on, że technika rozprasza, a człowiek, który na przykład korzysta wtedy ze smartfona  w każdej chwili może otrzymać telefon czy sms, na który zechce od razu zareagować: „Używanie techniki w modlitwie odbiera jej sakralność, nie pozwala się skupić tylko na Bogu”, podkreśla kardynał.

Bohater wywiadu przypomina także, jak wiele czasu Jezus poświęcał na modlitwę, na medytację i że do 30 roku życia nie pozostawił po sobie ani jednego zapisanego słowa. Ponadto przed rozpoczęciem swojej misji przez 40 dni przebywał na pustyni, niejako odcięty od świata, a i potem, gdy już głosił Ewangelię, gdy tylko mógł, przebywał w samotności, aby się modlić. Ten specjalista od liturgii zauważa też, że „Msza to nie spotkanie grupy parafialnej, ale przestrzeń sakralna, w której przychodzi Bóg”, a zamienianie liturgii w spotkanie towarzyskie – oddala od Boga.

Oddalenie od Boga ściśle łączy się z utratą człowieczeństwa. Kardynał pochodzący z kraju, gdzie chrześcijanie są mniejszością, nie boi się napływających do Europy muzułmanów, ale tego, że „islam jest mocny”. „Stary kontynent” odszedł niestety od swoich chrześcijańskich wartości, a Europa „nie straciła tylko wiary w Boga, straciła także wartość swojego człowieczeństwa”.      

Gdy redaktor naczelny ks. Mirosław Tykwer pyta, co dalej z Europą, watykański hierarcha odpowiada pytaniem, czy gdyby Jezus przyszedł do Europy dzisiaj, znalazłby wiarę w Kościele: „Czy nie pochwaliłby wielu ludzi spoza Kościoła, którzy ufają Bogu bardziej niż ci w Kościele?”. To przysłowiowe wiadro zimnej wody na nasze katolickie głowy, często tak bardzo nie mające sobie nic do zarzucenia i reagujące alergią na każde słowo prawdy o nas samych.

Kardynał nie boi się także mieć, że tak powiem osobnego zdania, w kwestii przyjmowania uchodźców/migrantów: „Nikomu nie można nakazywać przyjąć kogoś do swojego domu. Każdy ma prawo decydować w wolności” i zwraca uwagę, że to Europa i USA złupiły kraje trzeciego świata, a teraz wysyłają do nich broń. Ot, niewygodna prawda, ale prawda. Trudno też nie zgodzić się z jego stwierdzeniem, że Europa za mało robi, aby ci ludzie nie musieli uciekać ze swoich krajów. 

To tylko wyjątki z dość obszernego wywiadu. Uważam, że ten czarnoskóry kardynał, rodem z afrykańskiej Gwinei, jest sumieniem współczesnego Kościoła w Europie i w Polsce.