Nie chcę tak spoczywać

Moją stroną startową w komputerze jest Deon.pl. Za wiele rzeczy go lubię, za inne trochę mniej. Nie ukrywam że 18 czerwca dość odważnie zilustrowano spoczynek w Duchu. Jest na nim przedstawiona atrakcyjna, młoda kobieta, z burzą własnych loków, w bardzo eleganckiej sukni, która leży w pozie z Duchem Świętym nie mającej nic wspólnego. Kochani - jesteście w błędzie - takie panie nie padają na spotkaniach z charyzmatykami, bo najzwyczajniej w świecie na nie nie chodzą. Prawdziwe upadki wyglądają zupełnie inaczej.

foto: deon.pl

Moją stroną startową w komputerze jest Deon.pl. Za wiele rzeczy go lubię, za inne trochę mniej. Nie ukrywam że 18 czerwca dość odważnie zilustrowano spoczynek w Duchu. Jest na nim przedstawiona atrakcyjna, młoda kobieta, z burzą własnych loków, w bardzo eleganckiej sukni, która leży w pozie z Duchem Świętym nie mającej nic wspólnego. Kochani - jesteście w błędzie - takie panie nie padają na spotkaniach z charyzmatykami, bo najzwyczajniej w  świecie na nie nie chodzą. Prawdziwe upadki wyglądają zupełnie inaczej.

Oczywiście widziałam takie upadki. Jestem pełna podziwu dla tych, którzy potrafią tak bardzo „zanurzyć się w Duchu”, że zapadają w jakby religijny letarg. Chciałabym wierzyć, że potem wstają, budzą się jako lepsi ludzie, bo w innym razie po co to wszystko?      

Nigdy nie udało mi się spocząć w Duchu. Z kilku powodów. Pierwszy to taki, że z rezerwą podchodzę do działalności ruchów charyzmatycznych. Z rezerwą nie znaczy, że nie wierzę, że człowiek, któremu towarzyszy szczególna moc Boża, nie jest w stanie pogrążyć się w tym nie określonym do końca stanie całkowitego oddania się w niewolę Ducha Świętego.

Jeśli kogoś razi ta moja osobista interpretacja, to bardzo przepraszam, ale szczerze przyznam, że występuję tu jako laik. Powiedzmy, że piszę o temacie z punktu widzenia zwykłego, praktykującego katolika.

Swego czasu uczestniczyłam w rekolekcjach REO – Odnowy w Duchu Świętym. Nie żałuję tego doświadczenia, to był dobry czas: czas wspólnotowej modlitwy, psychicznego oczyszczenia, złapania równowagi duchowej w czasie, gdy huśtana byłam wiatrem niekoniecznie dobrego ducha.

Co mnie wtedy bardzo zdziwiło? Jedna z osób, która była ze mną w grupie dzielenia, kobieta, mniej więcej w moim wieku, od lat zaangażowana w działalność we wspólnocie w jednej z płockich parafii,  drwiła ze mnie, gdy dociekałam, co czuje osoba, która spoczęła w Duchu. Nie żartuję - ona po prostu drwiła. Czy jej postawa, osoby doświadczonej, bo mającej już za sobą takie spoczynki, miała związek z Duchem Świętym? Wątpię, a nawet jestem skłonna zaopiniować, że raczej z tym drugim.

Gdybyśmy zamieniły się rolami i gdybym to ja była po spoczynkach w Duchu, a ona mnie o to pytała, starałabym się to zjawisko zinterpretować na miarę moich możliwości duchowych i intelektualnych. Tak przecież trzeba to tłumaczyć innym, aby odrzucić ich przekonanie o  religijnym „czary mary”.

Na tych samych rekolekcjach spoczęła w Duchu inna z kobiet z naszej grupy dzielenia. Delikatna, subtelna, żona i matka, wcześniej już wielokrotnie uczestnicząca w różnych rekolekcjach z charyzmatykami. To, co jej się wydarzyło, wyglądało bardzo wiarygodnie, zwłaszcza, że gdy już podniosła się z katedralnej posadzki, raczej nie chciała opowiadać o tym, co wtedy czuła i czy w ogóle coś czuła. Wierzę, że spoczęła na niej szczególna moc.

Moim zdaniem spoczynki w Duchu, to bardzo delikatna materia. Oczywiście każda redakcja, także katolicka, może je ilustrować wedle własnego uznania. Byle tylko nie została przekroczona cienka, czerwona linia. Nota bene, ilustracja ta towarzyszy bardzo ciekawej interpretacji spoczynków przez Karola Sobczyka.