Opoka i szaleństwo

Kilka dni temu uczestniczyłam w Mszy św. z okazji jubileuszu mojej rodzinnej parafii Żychlin w diecezji łowickiej. Obchody odbywały się aż przez cztery dni i nie ma w tym nic dziwnego, bo parafia Żychlin istnieje ponad sześćset lat, więc należało to odpowiednio uczcić. Wielowiekowa wspólnota ma godnych patronów: świętych apostołów Piotra i Pawła, czyli „opokę i szaleństwo”.

Zychlin.jpg

Kilka dni temu uczestniczyłam w Mszy św. z okazji jubileuszu mojej rodzinnej parafii Żychlin w diecezji łowickiej. Obchody odbywały się aż przez cztery dni i nie ma w tym nic dziwnego, bo parafia Żychlin istnieje ponad sześćset lat, więc należało to odpowiednio uczcić. Wielowiekowa wspólnota ma godnych patronów: świętych apostołów Piotra i Pawła, czyli „opokę i szaleństwo”.

O opoce i szaleństwie mówił podczas Mszy św. 29 czerwca proboszcz parafii, a zarazem dziekan żychliński ks. kanonik Wiesław Frelek. Uczestnicy liturgii podziękowali swoim Patronom za to, co otrzymali od nich najcenniejszego, a więc z jednej strony za trwałość i fundament, a z drugiej za to, czego nie da się uniknąć, jeśli chce się zmieniać świat. Apostoł Narodów był przecież w pewnym sensie człowiekiem nieobliczalnym i szalonym, i dlatego udało mu się doprowadzić do rozwoju chrześcijaństwa.

Nieliczne źródła podają, że parafię w Żychlinie utworzono najpóźniej w pierwszej połowie XIII w. a pierwszy kościół posiada potwierdzoną metryczkę przynajmniej od 1331 r. Obecny kościół w Żychlinie, noszący zresztą to samo wezwanie co i parafia, jest kolejny w historii miasta. Pierwszy, drewniany, został spalony przez Krzyżaków. Drugi, murowany, ufundował prawdopodobnie kanonik gnieźnieński Wojciech z Żychlina, herbu Szeliga (lub jego dziadek). Kolejny ufundował Tomasz Pruszak, a konsekrował go w 1782 r. biskup płocki Michał Jerzy Poniatowski, późniejszy prymas Polski. Już niedługo świątynia pochwali się on nową elewacją, wciąż trwają związane z tym prace. 

Przy okazji jubileuszu nie da się nie powspominać. W tym kościele zostałam ochrzczona 12 kwietnia i przyjęłam pierwszą Komunię św. 18 maja. Bierzmowanie miałam już jednak w sąsiednim Suserzu, wówczas w diecezji płockiej, a sakramentu udzielił mi nomen omen biskup płocki Zygmunt Kamiński (kiedy bierzmowanie było w Żychlinie, ja zdawałam już egzaminy do szkoły średniej). Do kościoła w Żychlinie jako dziecko przez wiele lat jeździłam w niedziele autobusem, najczęściej z moją o cztery lata starszą siostrą, a była to dla dziecka prawdziwa wyprawa, bo przystanek był oddalony o dwa kilometry od domu rodzinnego.

Ciepło wspominam też odpusty parafialne „na Piotra i Pawła”, z nieśmiertelnymi straganami z obwarzankami. Z tego kościoła pochodzi też jedno z moich nielicznych wspomnień Mszy św. z moją śp. mamą, a mój również nieżyjący już tata został uwieczniony na piśmie umieszczonym w kopule kościoła, jako jeden z parafian, który remontował jego dach.

Myślę o moich koleżankach katechetkach sprzed lat, które wciąż uczą w Żychlinie religii i które widuję zawsze w kościele podczas ważnych świąt. O mieszkańcach parafii, których znam tylko z widzenia z kościoła, ale z którymi czuję więź, choć nic o nich nie wiem. O mojej przyjaciółce, która nie wiem dlaczego, lubi stać w kościele pod chórem. O jej synu ministrancie. O niedawnym ślubie kościelnym mojego syna chrzestnego, który ożenił się żychlińską parafianką, wspaniałą dziewczyną.

Od wielu lat bywam w mojej rodzinnej parafii już tylko gościnnie. Na uroczystych Wigiliach Paschalnych, z pieśniami w takt dźwięków bębna, dobiegających z chóru. Na Rezurekcji z babką wielkanocną, którą ministranci częstują wychodzących z kościoła wiernych. Na Pasterkach z dzieleniem się opłatkiem po Mszy św. i oczywiście obowiązkowym plackiem drożdżowym dla parafian. Jak lubi żartować proboszcz, księża zawsze sami go wyrabiają.

Przez niemal 32 lata proboszczem parafii Żychlin był ks. prałat Franciszek Śliwonik, zarazem dziekan żychliński. Pozostawił po sobie „pomnik Jana Pawła II” w postaci obszernego domu parafialnego z kaplicą św. Maksymiliana Kolbego. Do dziś z ks. Franciszkiem wysyłamy sobie nawzajem kartki świąteczne. Obecnego proboszcza i dziekana ks. Wiesława Frelka poznałam wiele lat temu, gdy ja byłam w Żychlinie katechetką, a ks. Wiesław wikariuszem. Gdy po latach władza diecezjalna ponownie skierowała go do Żychlina, był już w nim dobrze znany i jak najlepiej pamiętany.

Wiele czynników składa się na to, że lubię się w Żychlinie modlić. W głównym ołtarzu na obrazie widnieją obaj apostołowie – Patroni, a ponad nimi artysta namalował Trójcę Świętą. Na suficie znajduje się okazały fresk Kany Galilejskiej. Gdy ileś lat temu zaczęłam często bywać w katedrze płockiej, zaczęłam się zastanawiać, skąd ja znam to malowidło z dzbanami w nawie głównej? I nagle mnie olśniło – no przecież z Żychlina!

Ale przy okazji jubileuszu nie obyło się też bez zaskoczeń: do 29 czerwca sądziłam, że obraz w ołtarzu z lewej strony prezbiterium przedstawia jednego z apostołów, tymczasem okazało się, że jest na nim św. Wojciech. Też dobrze! Poza tym wysłuchałam wezwania bp. Wojciecha Osiala z Łowicza, aby katolicy nie bali się czynu oraz podziękowań od proboszcza dla tych, którzy już w parafii nie mieszkają, ale na jubileusz przyjechali.

Konkludując, wszystkim życzę parafii, do której chce im się wracać, tak jak mi zawsze chce się wracać na Msze do Żychlina. Życzę też, aby zawsze mieli swoją rodzinną parafię w sercu. Nie tylko w dokumentach, ale w sercu właśnie, bo to co w sercu, jest z człowiekiem zawsze.