Tamtych czasów na szczęście nie pamiętam – urodziłam się trochę później, a poza tym urodziłam się w Polsce. Amerykanin Tom Rob Smith pisząc tę książkę zrobił kawał dobrej roboty. Tłumacz Łukasz Praski również. Tę książkę (niedawno w kinach pokazywano jej filmową wersję) po prostu się połyka. Dobra lektura na wakacje, ale też na każdą inną porę roku. Zwłaszcza dla tych, którzy stalinizm poznają już tylko na lekcjach historii.

Fot._do_bloga_41.jpg

Tamtych czasów na szczęście nie pamiętam – urodziłam się trochę później, a poza tym urodziłam się w Polsce. Amerykanin Tom Rob Smith pisząc tę książkę zrobił kawał dobrej roboty. Tłumacz Łukasz Praski również. Tę książkę (niedawno w kinach pokazywano jej filmową wersję) po prostu się połyka. Dobra lektura na wakacje, ale też na każdą inną porę roku. Zwłaszcza dla tych, którzy stalinizm poznają już tylko na lekcjach historii. 

Tę książkę trzeba przeczytać ku przestrodze. Fabuły nie będę zdradzać, bo być może ktoś skusi się na lekturę. Będę za to cytować. Główny bohater Lew Stiepanowicz Dawidow, funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego chce służyć swojemu państwu, które „pokonało faszyzm, zapewniło obywatelom darmową edukację i opiekę medyczną, było orędownikiem praw robotników na całym świecie”. A więc ideał.  

Jednak to idealne państwo domagało się obrony przed „wrogiem zewnętrznym i wewnętrznym”. W trakcie książki okazuje się, że tym wewnętrznym był każdy, kto udowadniał, że ideału nie ma. Nie wolno więc było na przykład dążyć do prawdy, ponieważ plotka mogła „rozplenić się jak chwast, wzbudzając w ludziach niepokój i niepewność co do prawdy będącej jednym z filarów nowego społeczeństwa”. Co to za prawda? Na przykład że „przestępstwo nie istnieje”. Bo formalnie nie mogło istnieć.

Poza tym „sentymenty mogą uczynić człowieka ślepym na prawdę”. Dlatego „tym, którzy wydają się nam najbardziej godni zaufania, należy się przyglądać z największą podejrzliwością. Wszakże Stalin mawiał „Ufajcie, ale kontrolujcie”, co interpretowano jako „Kontrolujcie tych, którym ufamy”. Dlatego i tych, których ufano, i tych, którym nie ufano, śledzono z tym samym zapałem.

„Praca śledczego polegała na tym, aby dopóty zdzierać warstwę niewinności, dopóki nie odsłoni się winy”. Cel uświęca środki. Pokaż mi człowieka, a znajdę na niego paragraf. „Wina podejrzanego stawała się faktem w chwili, gdy stawał się podejrzanym. Dowody zdobywało się w trakcie przesłuchania”. Kto trafił w kazamaty władzy, miał tylko dwa wyjścia: śmierć lub Kołymę.

Miejscem wyroków w Moskwie była Łubianka – „fabryka winy”, w której murach „nikt nie miał szans na uniewinnienie”. Jednak „terror był konieczny”, bo „chronił rewolucję”. Każdy więzień polityczny (a inni tam nie trafiali) miał na celu „obalenie, podważenie lub osłabienie władzy radzieckiej”.

W tej kategorii mieścili się wszyscy, bez względu na wiek, zawód, zainteresowania, od tancerzy baletowych po emerytowanych szewców. Zeznania wydobywano „z zawodową obojętnością i osobistą dumą”. Więźniów przetrzymywano w warunkach wręcz barbarzyńskich, jednak było to „barbarzyństwo w imię wyższego dobra”.

W kraju wszystkie dzieci wiedziały, że muszą kochać Stalina, bo Stalin je kocha. Jeśli mieszkały w sierocińcu, codziennie czytały umieszczone na nim hasło „Ciężko pracuj, długo żyj”. Zresztą ZSRR słynął z tego typu haseł, na przykład bok lokomotywy potrafił zdobić napis „Chwała komunizmowi”.

„Jeśli pamiętam twoje imię i nazwisko, mogę na ciebie donieść” – nauczyciel w szkole musiał wyrażać swoją aprobatę dla państwa, chwalić je, indoktrynować uczniów, by państwo popierali, a nawet zachęcać, aby nawzajem na siebie donosili. Gdyby tego nie robił, zapewne donieśli by na niego sami uczniowie. Bo w tamtych czasach mężowi denuncjowali żony, ojcowie synów, a córki matki.

Wszystko to zmierzało do jednego – utrzymania tytułowego „systemu”.  

Smutne, że wciąż słyszę w rozmowach tęsknotę za czasami, gdy wszystkiego pilnowało baczne oko Wielkiego Brata. Myślę wtedy o książce „System”, ale też o tym, że jego oddech wciąż czujemy na swych plecach.