Encyklopedia Katolicka

Informację o ukazaniu się ostatniego - dwudziestego - tomu Encyklopedii Katolickiej odebrałem ze wzruszeniem i wdzięcznością. Wdzięczność należy się ludziom, którzy na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, przed z górą czterdziestu laty, zaczęli wydawać encyklopedię specjalną,

Informację o ukazaniu się ostatniego - dwudziestego - tomu Encyklopedii Katolickiej odebrałem ze wzruszeniem i wdzięcznością. Wdzięczność należy się ludziom, którzy na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, przed z górą czterdziestu laty, zaczęli wydawać encyklopedię specjalną, w której czytelnik mógłby znaleźć szczegółowe dane dotyczące katolicyzmu, chrześcijaństwa i religii. Zamierzano ujrzeć je w szerszym kontekście i pogłębionej syntezie teologicznej oraz historycznej, dostrzec związki kulturowe i ideologiczne wywierające wpływ na (…) adaptację treści objawienia religijnego do mentalności odbiorców (Wstęp do I tomu).

Biorę więc do ręki pierwszy tom, wydany w 1973 r., który otrzymałem – po wcześniejszym zaprenumerowaniu - w 1974 r., w pierwszych miesiącach mojego kapłaństwa. Jakież to było szczęście zdobyć talon. Przez całe dziesięciolecia był przepustką do KULowskiej wiedzy. Przy każdej kapłańskiej przeprowadzce wkładałem go głęboko do szuflady, aby – broń Boże - nie zginął. Był gwarantem kolejnych tomów, które - jak kormorany – docierały nad Mazowsze z różną zresztą częstotliwością.

Ileż to się wydarzyło w Polsce, na świecie, w Kościele i w życiu osobistym przez czterdzieści lat. W pierwszym Komitecie honorowym widnieją nazwiska kardynałów S. Wyszyńskiego i K. Wojtyły. Ten pierwszy już w 1946 r. - jako ordynariusz lubelski i wielki kanclerz KUL - podjął myśl wydania encyklopedii. W 1948 r. Episkopat Polski wprost zlecił KULowi prace przygotowawcze do wydania 24 tomowej encyklopedii. Mądry Prymas Tysiąclecia napisze w swoim Błogosławieństwie: Sam wyraz <encyklopedia> budzi zawsze nadzieję. W iluż sytuacjach życiowych odwołujemy się do tej księgi! Panuje niemal powszechne zaufanie do encyklopedii, dykcjonarzy i leksykonów. Chcemy je mieć pod ręką.

A przecież odnosi się to nie tylko do jednostek. Jakim zastrzykiem życiodajnym była Encyklopedia Katolicka dla polskiego Kościoła po Soborze Watykańskim II. Ileż w niej mądrej antropologii, ducha ekumenizmu. Ile wreszcie inspiracji do obrony światopoglądu religijnego, ile konkretnej wiedzy z takich dziedzin jak biblistyka, teologia, filozofia, kultura religijna, historia diecezji, parafii, zakonów. Jak to wielka łaska, że mieliśmy Prymasa Tysiąclecia, który umiał docenić rolę nauki w Kościele. Ale także wszystkich tych Granatów, Gryglewiczów, Łukaszyków, Krąpców i Sułowskich, którzy tworząc redakcję naczelną pierwszego tomu, wyznaczyli kierunek marszu.

Sercem wszystkiego był Międzywydziałowy Zakład Leksykograficzny, który miał siedzibę w Bibliotece KUL przy ul. Szopena w Lublinie. Podczas studiów na KUL wiele razy przechodziłem obok Redakcji. Przekroczyłem jej progi znacznie później, po powrocie z Rzymu, kiedy zacząłem pracę na KULu i zaszczytem stawała się możliwość opracowania jakiegoś hasła. Encyklopedia od kuchni miała spracowane ręce od przepisywania na maszynie, twarz poszarzałą od ciągłego siedzenia nad hasłami, zmęczone od nieustannej korekty oczy.

Czy docenimy to w dobie komputerów, Internetu i wikipedii ? Chwała ludziom Encyklopedii Katolickiej. Chwała KULowi, który poprzez to nieśmiertelne dzieło odpłacił z nawiązką katolikom polskim za utrzymywanie Uczelni.

14.12. 2014.