Kapłański rachunek sumienia

Coś musi być na rzeczy, skoro z różnych stron dochodzą głosy wołające o dobrych kapłanów. Owszem, zawsze w Kościele żywa była tęsknota za prawdziwymi ludźmi Boga, ale wydaje mi się że ostatnio symptomy kryzysu kapłańskiego jakby się mnożą. Z niektórych diecezji dochodzą głosy o odejściach z kapłaństwa młodych księży, coraz częściej słychać o bezradności kapłańskiej wobec wyzwań w szkole i w pracy z młodzieżą. Środki przekazu podchwytują każdy upadek czy błąd kapłański, oceniając je na ogół bez litości, z przekonaniem, że od księdza trzeba wymagać więcej.

Coś musi być na rzeczy, skoro z różnych stron dochodzą głosy wołające o dobrych kapłanów. Owszem, zawsze w Kościele żywa była tęsknota za prawdziwymi ludźmi Boga, ale wydaje mi się że ostatnio symptomy kryzysu kapłańskiego jakby się mnożą. Z niektórych diecezji dochodzą głosy o odejściach z kapłaństwa młodych księży, coraz częściej słychać o bezradności kapłańskiej wobec wyzwań w szkole i w pracy z młodzieżą. Środki przekazu podchwytują każdy upadek czy błąd kapłański, oceniając je na ogół bez litości, z przekonaniem, że od księdza trzeba wymagać więcej.

W tym kontekście z uwagą odnotowuję wszystkie działania odpowiedzialnych za duchowość księży. Mamy przecież w diecezjach rozbudowane zarówno struktury, jak i ludzi odpowiedzialnych za formację ludzką, religijną i duszpasterską księży. Niemniej wydaje mi się, że trzydzieści a nawet czterdzieści lat temu było ono bardziej aktywne. Jeszcze w Seminarium zachęcano nas do przynależności do Unii Apostolskiej Kleru, jakby więcej czasu poświęcano sprawom duchowym podczas dekanalnych zjazdów księży, więcej było rozmów – choćby przy stole – wikariuszy z proboszczami, doroczne rekolekcje kapłańskie cieszyły się większą frekwencją.

Nie znaczy to, iż dzisiejsza oferta duchowa dla księży jest uboższa. Od propozycji rekolekcji kapłańskich – w górach, nad morzem, w klasztorach zamkniętych i na pielgrzymkach - można dostać zawrotu głowy. Wielu księży jeździ na rekolekcje ignacjańskie, szkoły modlitwy mnożą się jak grzyby po deszczu, nie mówiąc już o dostępie do tekstów medytacyjnych w telefonach komórkowych, na stronach internetowych, społecznościowych. Księża biskupi też nie zapominają o swojej roli. Ostatnio – jak czytam w KAI - Biskup Sandomierski zaapelował o modlitwę za kapłanów przeżywających trudności i kryzysy duchowe. Na jego wezwanie do bazyliki katedralnej przyjechało ponad 300 księży, uczestnicząc 5 listopada w dorocznym diecezjalnym dniu modlitw o świętość kapłanów.

Pocieszające jest też, że poza biskupami i braćmi kapłanami o duchową kondycję księży troszczą się osoby świeckie. Z Medżiugoria przyszedł do nas apostolat margaretka, który zrzesza siedmioosobowe grupy świeckich, codziennie modlących się w intencji wybranego księdza. Odpowiadają w ten sposób na orędzie Matki Bożej, która podobno płakała z powodu kapłańskiego kryzysu po Soborze Watykańskim II. Dużo dobrego robi też Dzieło Duchowej Adopcji Kapłanów. Sam się wzruszyłem, gdy kilka miesięcy temu otrzymałem wiadomość, iż jedna z nieznanych mi osób wspiera mnie w posłudze kapłańskiej przez modlitwę, ofiarowanie cierpień duchowych i fizycznych. W ten sposób zostałem zaadoptowany do końca życia osoby adoptującej.

Poza kapłańską wdzięcznością, mszami odprawianymi w intencji tej dobrej osoby, pozostaje obowiązek codziennej rewizji życia i troska o sumienie kapłańskie. Ostatnio wpadł mi w ręce rachunek sumienia, gdzie na pierwszym miejscu znajduje się pytanie: czy jesteś szczęśliwym księdzem i na ile od dnia przyjęcia święceń umocniło się twoje powołanie? Czy nie próbujesz dwom panom służyć, jak długo trwa Eucharystia, którą sprawujesz w niedziele i dni powszednie, jak przygotowujesz się do kazań i lekcji religii, czy twoi penitenci nie zderzają się czasami przy całowaniu stuły po spowiedzi św. Czy interesujesz się losem księży zagrożonych, zdziwaczałych, zamkniętych w sobie, chorych?; jak wygląda twoja troska o nowe powołania kapłańskie i zakonne?

Jakże ważne są też pytania o formację ludzką księdza: ile warte jest twoje słowo, czy umiesz przeprosić za błędy, czy nie jesteś gburowaty i grubiański, jak traktujesz kobiety: żarty, spojrzenia, wyzyskiwanie ich dobroci, wyrozumiałości, ofiarności. Czy wasza gospodyni i inne panie związane z parafią nie płaczą przez ciebie? Czy dbasz o swoje zdrowie, wygląd i higienę, czy chodzisz na badania kontrolne, masz wyleczone zęby? Czy masz porządek w kancelarii, w dokumentach, na biurku? Czy umiesz i chcesz pościć, czy palisz papierosy, co dotąd zrobiłeś, aby rzucić ten ohydny nałóg, ile godzin dziennie korzystasz z telewizji, gier komputerowych, internetu, facebooka, czy zachowujesz przepisy o ruchu drogowym, czy wspierasz własnymi pieniędzmi akcje, które ogłaszasz w kościele?

Oczywiście, w naszym kapłańskim rachunku sumienia jest wiele innych pytań, domyślam się, że nasi parafianie dopisaliby jeszcze inne. Jest wszakże jedno, które wydaje mi się najważniejsze, choćby z tego powodu, że dotyczy każdego z wierzących: czy inni patrząc na styl twojego życia, zrozumieją coś z Ewangelii, zachwycą się religią, zaczną pytać o Jezusa?