O duszpasterstwie rodzin w Kazimierzu Biskupim

Kazimierz Biskupi to mała miejscowość koło Konina, w której od piętnastu lat Misjonarze Świętej Rodziny organizują dwudniowe sympozja poświęcone problematyce rodzinnej. Do Gminnego Ośrodka Kultury przyjeżdżają teologowie z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Są także diecezjalni i krajowi duszpasterze rodzin, katecheci świeccy i zakonni. Miło mi było w tym roku spotkać znanego salezjanina i duszpasterza rodzin z Płocka, ks. Kazimierza Kurka, oraz ks. Łukasza Chruściela, duszpasterza Kościoła Domowego z Płońska.

Kazimierz Biskupi to mała miejscowość koło Konina, w której od piętnastu lat Misjonarze Świętej Rodziny organizują dwudniowe sympozja poświęcone problematyce rodzinnej. Do Gminnego Ośrodka Kultury przyjeżdżają teologowie z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Są także diecezjalni i krajowi duszpasterze rodzin, katecheci świeccy i zakonni. Miło mi było w tym roku spotkać znanego salezjanina i duszpasterza rodzin z Płocka, ks. Kazimierza Kurka, oraz ks. Łukasza Chruściela, duszpasterza Kościoła Domowego z Płońska.

Tym razem dyskutowaliśmy o duszpasterstwie rodzin jako przejawie troski Kościoła o rodzinę. Trochę uwierał mnie ten temat, nie lubię bowiem okrągłego słowa troska, kiedy należałoby mówić o obowiązku, konkretnych zadaniach, a może i zaniedbaniach. Od czegóż jednak są prelegenci i duch czasu synodalnego. Wszyscy mieliśmy przed oczami Relację Synodu z III Nadzwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego, niektórzy uczestnicy byli wprost zaangażowani w szukanie odpowiedzi na zawarte tam pytania.

Byli wśród nas także praktycy duszpasterscy, świeccy i duchowni, którzy pamiętają mobilizację duszpastersko-rodzinną sprzed dwudziestu lat, a nawet z czasów Kard. Wyszyńskiego. Konfrontacja niedawnej historii z wyzwaniami współczesności obnażyła strukturalną bezradność teraźniejszości. Z niepokojem słuchałem wybitnych działaczy prorodzinnych, którzy żalili się na brak krajowej koordynacji, na nieaktywne, niemal uśpione, gremia doradcze, mówili o braku centrum naukowego czy formacyjnego rodziny na szczeblu Episkopatu.

Jednocześnie ludzie przedstawiali wiele inicjatyw lokalnych, diecezjalnych, zakonnych i świeckich. Misjonarze Świętej Rodziny, ze swoim charyzmatem apostolatu rodzin, współpracujący z Gminą w Kazimierzu Biskupim, są podnoszącym na duchu przykładem tego, że na szczeblu lokalnym nie poddajemy się w walce o rodzinę. Ile jest takich gmin w Polsce. O inicjatywie poznańskiej - Twoje dziecko Wielka Sprawa – napiszę oddzielnie, ponieważ jest przykładem pozytywnego mówienia o wychowaniu seksualnym dzieci i w konsekwencji najlepszą metodą przeciwstawiania się złym skutkom rewolucji seksualnej. Prezentował ją młody biskup pomocniczy z Poznania, bp dr Damian Bryl, obiecująca postać polskiego episkopatu.

Z uwagą słuchałem też wypowiedzi, w których odbijało się echo niepokojów o kierunek i sposób prac synodalnych w Rzymie. Niektórzy prelegenci martwili się socjologiczno-ankietowym charakterem prac Synodu, inni apelowali, aby nie wybijać na pierwsze miejsce osób żyjących w związkach niesakramentalnych, lecz zająć się tymi, którzy żyją w związkach sakramentalnych.

Innych wreszcie głęboko niepokoił kard. W. Kacper i jego miłosierne propozycje. Przyznam, że zabrakło mi pogłębionej – dogmatycznej, prawnej i moralnej - dyskusji nad propozycjami Kardynała. Mamy w Polsce tendencję do zbyt szybkiego omijania problemu, zwłaszcza, gdy możemy podeprzeć się choćby najmniejszym podejrzeniem o niezgodność z dotychczasowym nauczaniem. Tymczasem w pytaniach, dołączonych do Lineamenta, delikatnie, ale stanowczo, padają pytania o zasady i formy duszpasterstwa osób, które żyją w związkach niesakramentalnych.

Wsłuchując się pełne żaru głosy świeckich wiernych, zatroskanych o polskie duszpasterstwo rodzin, szukałem odpowiedzi na pytanie, co ich motywuje do niepodawania się, czasami wbrew wszystkim i wszystkiemu? Przecież nie pieniądze, bo w strukturach kościelnego duszpasterstwa jest ich zawsze za mało. Także nie powszechne uznanie za to co robią. Nie liczą na pochwały i medale. Często odkryli swoje powołanie w ruchach prorodzinnych, czasami po wyleczeniu własnych zranień i pragną pomagać innym. Wszędzie rolę odgrywa jakieś przebudzenie religijne, spotkani autentyczni świadkowie wiary, ich świadectwo i przykład.

Jadąc z Kazimierza Biskupiego, zastanawiałem się, na ile uda się w diecezji płockiej obudzić takiego ducha podczas zbliżającej się peregrynacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. To przecież nie przypadek, że Matka Boża przychodzi do nas w czasie rzymskiej mobilizacji synodalnej Niemożliwe, żeby tematy, modlitwy, a przede wszystkim troski mazowieckich rodzin nie znalazły miejsca przed obliczem Czarnej Madonny.

15. 02. 2015.