Obrazek św. Antoniego na trumnie majora Z. Szendzielarza

Spośród wielu scen, słów i pieśni poświęconych żołnierzom wyklętym w ich święto (1 marca) największe wrażenie zrobiła na mnie chwila – ujęta na jednym z filmów – kiedy była dziewczyna jednego z nich, teraz już starsza pani, po ekshumacji doczesnych szczątków Majora, pochyla się nad sosnową trumną, z czarnej torebki wyjmuje mały obrazek św. Antoniego i z czułością umieszcza obok krzyża.

    Spośród wielu scen, słów i pieśni poświęconych żołnierzom wyklętym w ich święto (1 marca) największe wrażenie zrobiła na mnie chwila – ujęta na jednym z filmów – kiedy była dziewczyna jednego z nich, teraz już starsza pani, po ekshumacji doczesnych szczątków Majora, pochyla się nad sosnową trumną, z czarnej torebki wyjmuje mały obrazek św. Antoniego i z czułością umieszcza obok krzyża.

    Wszystko w tej scenie chwyta za serce. Po pierwsze losy dziewczyn dowódców oddziałów leśnych ludzi. Przeważnie były o wiele młodsze od swych ukochanych, wiele z nich zginęło dochowując wierności w najtrudniejszych momentach obławy. Spośród tych, które przeżyły, niektóre pozostały same, pielęgnując w sercu zarówno pamięć jak i miłość wobec ukochanego mężczyzny. Inne powychodziły za mąż, urodziły dzieci, często nadając im imiona bohaterów. W ten sposób chciały ocalić najbardziej osobisty wątek pamięci o tragedii ludzi walczących o wolną Polskę.

    Nie można wykluczyć, że wiele z tych kobiet żyło w nowych związkach z bagażem przeszłości, o którego ciężarze one same wiedzą najwięcej. W wypadku majora Z. Szendzielarza historia potoczyła się zgodnie z jego ostatnią wolą. Przed śmiercią polecił dziewczynie, aby się uczyła i wyszła za mąż. Tak też zrobiła. Nie znaczy, że zapomniała. Na filmie opowiada o nim z czułością, wiernością i kobiecym wyczuciem detalu.

 Najwięcej jednak mówi bez słów, kiedy z czarnej torebki – mój Boże skąd ja znam taką torebkę? – wyjmuje niewielki obrazek św. Antoniego, podpisany San. Antonio di Padova. Składa go na trumnie tak, jak składa się kwiaty, jak stawia kielich w wypadku zmarłego kapłana czy dyskretnie opasuje ręce różańcem. Pewnie nie dowiem się nigdy, dlaczego tutaj pojawił się św. Antoni. Może był bliski majorowi Szendzielarzowi, może jego dziewczyna modliła się latami do skutecznego – jak mówią wierni - patrona rzeczy i osób zagubionych?

    Jakaż to genialna intuicja. Modlić się o odnalezienie zagubionej prawdy o żołnierzach wyklętych. Modlić się, aby nie tylko nie zatarła się pamięć o bliskim człowieku, ale także by odkłamano całe oszustwo, którym pokryto jego anonimowy grób. Im więcej lat upływało od tamtej śmierci, tym mniej mogło być nadziei na odsłonięcie prawdy. Kto jednak nie zwątpił? W pierwszym rzędzie kobiety; matki, żony, kochanki, które nosiły w swoich czarnych torebkach obrazki św. Antoniego, odmawiały codziennie proste modlitwy, często dawały na wypominki czy prosiły o odprawienie Mszy św. za dusze zmarłych bohaterów.

     W taki sposób miłość kobiet przeniosła pamięć o bohaterach przez najczarniejsze chwile terroru, zapomnienia i obojętności. Ważne jest też to, że znajdowały one – zresztą nie tylko one – miejsca sakralne, w których czczono św. Antoniego. Na Mazowszu takim miejscem było i jest sanktuarium w Ratowie, urokliwej miejscowości, położonej na niewielkim wzniesieniu w dorzeczu Wkry i Mławki. Sama nazwa wskazuje na miejsce, gdzie się można uratować. Już pod koniec XV w. pojawia się informacja o miejscowej kaplicy z trzema ołtarzami, z których jeden był poświęcony św. Antoniemu.

     Obrazek św. Antoniego na trumnie majora Szendzielarza przypomniał, że podobny – tylko większy i na płótnie wykonany wizerunek Świętego z Padwy - towarzyszył chorążemu Tomaszowi Narzymskiemu w czasie odsieczy wiedeńskiej. Pomagał też w pracy duszpasterskiej gorliwym bernardynom, którzy ponad dwieście lat byli kustoszami klasztoru w Ratowie. Był wreszcie świadkiem tragedii Powstania Styczniowego i jego krwawych epizodów, które działy się podczas Postania w niedalekiej wsi Wróblewo. Odbudowywane ostatnio Sanktuarium co roku organizuje przy kurhanie powstańczym, znajdującym się w Lesie Wróblewskim, uroczystości upamiętniające poległych bohaterów. Św. Antoni nie jest tylko patronem zagubionych rzeczy.

     Jest wiernym i skutecznym kustoszem żywej pamięci o bohaterach, naszych ideałach i najwyższych wartościach. Dlatego przy Sanktuarium diecezjalnym św. Antoniego z Padwy w Ratowie powstało Bractwo św. Antoniego. Jego płoccy członkowie w każdą trzecią niedzielę miesiąca gromadzą się na Mszy św. w płockiej katedrze (o godz. 13.00), modląc się o „pomoc duchową dla wszystkich poszukujących drogi do Boga, ubogich, zagubionych, samotnych, chorych, wszystkich potrzebujących wsparcia, akceptacji i tolerancji” /Statut/. Po Mszy św. jest czas na refleksję o religijnej kulturze średniowiecza, z której wyrósł i którą tworzył św. Antoni.

     Wszystkich, którzy kochają św. Antoniego, serdecznie zapraszamy.