Przemoc i Konwencja

Niepokoi mnie, że dyskusja o przemocy w rodzinie, która toczy się z okazji ratyfikacji słynnej Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, pełna jest agresji, zarzutów, podejrzeń. Jak to się dzieje, że chcąc usuwać przemoc, używamy słów obrażających innych

Niepokoi mnie, że dyskusja o przemocy w rodzinie, która toczy się z okazji ratyfikacji słynnej Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, pełna jest agresji, zarzutów, podejrzeń. Jak to się dzieje, że chcąc usuwać przemoc, używamy słów obrażających innych, przypisujemy sobie dwuznaczne intencje, ocieramy się o język ideologii. Dlaczego tak trudno o całościowe ujęcie problemu, nie mówiąc o dialogu między etykami, prawnikami, teologami i psychologami.

A przecież zadanie jest wspólne i problem bardzo skomplikowany. Czyż każdy spowiednik nie przyzna, że wiele razy nie tylko spotykał się z przemocą jako skutkiem grzechu, ale także zastanawiał się, jak pomóc krzywdzonej matce i żonie, ale przecież także dziecku, starszym rodzicom czy porzuconym ojcom, samotnie wychowującym dzieci. To jest krzyż konfesjonałów; ile rozmów, łez, porad, modlitw, ale także konkretnej pomocy w parafialnych poradniach rodzinnych dotyczy szeroko rozumianych skutków przemocy. Dlatego tak bolesne jest dezawuowanie wysiłku Kościoła w tej dziedzinie. I to tylko dlatego, że broni on tradycyjnego modelu rodziny.

Oczywiście, każdy duszpasterz przyzna też, że spotyka sytuacje, kiedy za modlitwą, rozmową i mediacją powinna iść konkretna pomoc krzywdzonym ludziom, choćby w gminnym czy powiatowym domu chroniącym ofiarę przemocy. Potrzebne są schroniska dla żon i dzieci alkoholików, bitych przez mężów, potrzebny skuteczniejszy system prewencji, który ochroni bezbronne ofiary przemocy. Potrzebne są całodobowe telefony zaufania, pod które nie tylko można by dzwonić w wypadku przemocy, ale także uzyskać konkretną pomoc. Potrzebni są prawnicy, którzy bez wielkich honorariów gotowi są obronić biednych ludzi.

Dlatego nie mam nic przeciwko tym artykułom Konwencji, w których konkretnie wymienia się formy przemocy: wymuszanie małżeństw, przemoc psychiczna, nękanie (zastraszanie), przemoc fizyczna, seksualna i gwałt, wymuszanie małżeństwa, genitalne okaleczanie kobiet, wymuszana aborcja i sterylizacja, molestowanie seksualne czy też tzw. „zbrodnie honorowe”. Akceptuję to wszystko, co mówi się tam o zapobieganiu i ochronie, ocenie ryzyka, wyjątkowych zakazach zbliżania się i nakazach ochrony, a zwłaszcza o dokładnie opisanych prawnych środkach ochrony przed przemocą.

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby polską ustawę antyprzemocową, jeśli prawnicy widzą taką potrzebę, uzupełnić o wszystkie środki prawne proponowane przez Konwencję. Nad resztą ideologii, którą przemyca się w Konwencji, trzeba po prostu dyskutować. A jest nad czym. Brakuje w Konwencji definicji rodziny, podczas gdy pojęcie przemocy domowej definiuje się poprzez odniesienie do rodziny i gospodarstwa domowego. Nie wyjaśnia się różnicy między płcią kobiety, a płcią społeczno-kulturową, czyli społecznie skonstruowanymi rolami, zachowaniami, działaniami i atrybutami, które w danym społeczeństwie uznaje się za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn.

Kto w społeczeństwie będzie wyznaczał te role, atrybuty i zachowania, zwłaszcza gdy nie wiemy, co nazwać rodziną? Czy będziemy to ustalać społecznie poprzez referenda, dyskursy filozoficzne, edukację obywatelską? Dopiero wtedy dojdzie do kłótni i sporów, czego przykład mamy w tej chwili. Dokument, który ma zmniejszyć przemoc, staje się zarzewiem niepokoju, nie mówiąc już o ewidentnym zawężeniu pól przemocy. Jakże można pominąć - jak to się czyni w Konwencji – problem przemocy wobec ojców i matek, wobec starszych w rodzinie, pominąć dzieci niepełnosprawne w rodzinie?

Nie znajdziecie w Konwencji wzmianki o duchowych środkach zwalczania przemocy. Nie mówi się o sumieniu, przebaczeniu, współpracy między kobietami i mężczyznami, nie wspomina ani słowem o pozytywnej roli religii. Ta jest podejrzana ze względu na budowanie stereotypów. Zwolennicy Konwencji odpowiedzą, iż w dokumencie prawnym, jakim jest Konwencja, obowiązuje pozytywizm prawny. Jeśli tak, to wyeliminujmy z niej wszelką ideologię, zwłaszcza, że ta, którą się przemyca, więcej zaciemnia niż wyjaśnia.

27. 09. 2014.