Twarze lipca – V. Lambert i Dawidek Żukowski

Z lipcem 2019 r. będą mi się kojarzyć dwa symbole, których nie chcę i nie mogę zapomnieć. Są to dwie twarze ludzi, którzy w lipcu 2019 r. zostali uśmierceni przez bliźnich, ośmielę się powiedzieć przez najbliższych. Pierwsza twarz jest twarzą Vincenta Lamberta, 42-letniego niepełnosprawnego mężczyzny, który dziewięć dni przed śmiercią został odłączony od sztucznego nawodnienia i odżywiania.

 Z lipcem 2019 r. będą mi się kojarzyć dwa symbole, których nie chcę i nie mogę zapomnieć. Są to dwie twarze ludzi, którzy w lipcu 2019 r. zostali uśmierceni przez bliźnich, ośmielę się powiedzieć przez najbliższych. Pierwsza twarz jest twarzą Vincenta Lamberta, 42-letniego niepełnosprawnego mężczyzny, który dziewięć dni przed śmiercią został odłączony od sztucznego nawodnienia i odżywiania.
 Od 2008 r., po wypadku na motorze, Vincent Lambert był sparaliżowany i żył w stanie minimalnej świadomości. Na wniosek żony i lekarzy, wbrew prośbom rodziców, którzy chcieli go przenieść do ośrodka opieki, francuski wymiar sprawiedliwości wydał zgodę na jego uśmiercenie. 2 lipca przestano mu podawać pożywienie i wodę. Decyzją lekarzy i francuskiego wymiaru sprawiedliwości 42-letni mężczyzna został skazany na śmierć. Stało się to w czwartek rano [11 lipca] w szpitalu w francuskim Reims.. 
 Przed zabójstwem Lamberta miliony ludzi na całym świecie modliły się w jego intencji. Papież Franciszek napisał na twitterze: „Módlmy się za chorych, którzy zostali opuszczeni i pozostawieni, aby umarli. Społeczeństwo jest ludzkie, jeżeli chroni życie, każde życie od początku aż do naturalnego końca, bez wybierania, kto jest bardziej czy mniej godny, aby żyć. Lekarze mają służyć życiu, a nie je przerywać”.
 Paradoks polega na tym, że we Francji są tysiące pacjentów, którzy są w takiej samej sytuacji jak Vincent Lambert. Nie ma tu mowy o końcu życia. Vincent Lambert mógł żyć w tym stanie przez wiele długich lat .W jego przypadku najbardziej trafnym określeniem jest upośledzenie, a nie koniec życia. Z decyzją o zaprzestaniu odżywiania i pojenia mężczyzny nie zgadzało się wiele ludzi na całym świecie. Jeszcze w środę wieczorem około półtora tysiąca osób zgromadziło się na placu przed kościołem San Suplice w Paryżu, by czuwać i modlić się w intencji chorego. W ostatnich dniach blisko 140 tys. osób podpisało się też pod petycją do prezydenta E. Macrona, wzywającą go do ratowania Vincenta. 
 Ratunek jednak nie przyszedł znikąd. W majestacie prawa na oczach świata, cywilizacja śmierci zbierała swoje żniwo. Dla mnie jest to tym bardziej szokujące, że przez ostatnie pół roku towarzyszyłem swojemu Koledze, który leżał w śpiączce w jednym z płockich hospicjów. Na szczęście w Polsce prawo nie pozwala na zabijanie takich osób. Lekarze i pielęgniarki zachęcają, aby do człowieka będącego w takim stanie mówić pozytywne rzeczy, być przy nim tak, żeby czuł kontakt psychiczny i fizyczny. Opowiadałem więc mojemu Koledze o tym, co dzieje się w Seminarium, jak trzymają się koledzy kursowi, ilu jest seminarzystów, a nawet jaka jest pogoda i co dobrego dzieje się w Polsce i w Kościele. 
 Druga twarz, jaką zapamiętam z tegorocznego lipca, to piękna, roześmiana twarz Dawidka Żukowskiego, pięcioletniego chłopca z Grodziska Mazowieckiego. Jego ciało zostało odnalezione w sobotę 20 lipca wczesnym popołudniem przy zbiorniku retencyjnym blisko ekranów akustycznych wzdłuż autostrady A2 przy węźle Pruszków. Według prokuratury chłopiec zginął od wielu ciosów zadanych ostrym narzędziem, prawdopodobnie przez jego ojca, który po ukryciu zwłok odebrał sobie życie, rzucając się pod pociąg relacji Skierniewice – Warszawa.
 Przed samobójstwem ojciec dziecka był podobno w kościele. Nie wiem, o co się modlił, czego bał i za co przepraszał. Ogrom tragedii, jaka rozegrała się w tej rodzinie powstrzymuje mnie przed wszelkimi dywagacjami. Jednak nocami, kiedy nie mogę zasnąć, poza roześmianą twarzą Dawidka przychodzi do mnie także postać jego ojca, który – jak opowiadał maszynista - nagle wyłonił się zza słupa i rzucił pod pociąg. 
 W środę 24 lipca o godz. 19.00 parafia Przemienienia Pańskiego w Grodzisku Mazowieckim zaprosiła na Mszę św. w intencji zmarłego tragicznie Dawida Żukowskiego. Msza święta była odpowiedzią wspólnoty parafialnej i wychowawczyń chłopca na oświadczenie jego matki, w którym m.in. poprosiła o modlitwę. – Okażmy nasze wsparcie rodzinie chłopca oraz pomódlmy się, aby dobry Bóg przyjął Dawidka do siebie – prosili duchowni.