W setną rocznicę urodzin ks. Jana Twardowskiego

W setną rocznicę urodzin wybitnego poety, dobrego człowieka i wrażliwego księdza, Jana Twardowskiego, pani dr Wioletta Żurawska, kierująca Sekcją Nauk Humanistycznych Towarzystwa Naukowego Płockiego, zaprosiła płocczan na niezwykłą ucztę duchową. W spotkaniu, zatytułowanym Słowo dosięgło Nieba, postać Poety, Jana od Biedronki, ożyła we wspomnieniach Marka Mokrowieckiego, reżyserującego w Płockim Teatrze Dramatycznym spektakl Jest miłość za nic.

W setną rocznicę urodzin wybitnego poety, dobrego człowieka i wrażliwego księdza, Jana Twardowskiego, pani dr Wioletta Żurawska, kierująca Sekcją Nauk Humanistycznych Towarzystwa Naukowego Płockiego, zaprosiła płocczan na niezwykłą ucztę duchową. W spotkaniu, zatytułowanym Słowo dosięgło Nieba, postać Poety, Jana od Biedronki, ożyła we wspomnieniach Marka Mokrowieckiego, reżyserującego w Płockim Teatrze Dramatycznym spektakl Jest miłość za nic. Zaprezentowano film ukazujący spotkanie grup artystycznych, prowadzonych przez panią Romę Ludwicką w domu ks. Jana w Warszawie. Wanda Gołębiewska, płocka poetka, opowiadała, jak ks. Twardowski zrecenzował jej debiutancki tomik wierszy, natomiast ks. Hubert Komorowski przyznał się, że poezja ks. Jana nie tylko towarzyszyła jego dojrzewaniu do kapłaństwa, ale i ośmielała do opublikowania wierszy.

Wszystkich wzruszyła opowieść pani M. Traczyk, wicedyrektora Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Makowie Maz., o spotkaniach niepełnosprawnych dzieci z ks. Janem. Poeta przyjeżdżał do Makowa, czytał im wiersze tak, jak kiedyś uczył religii „Jurka, z buzią otwartą, Jankę Kąsiarską z rączkami sztywnymi, Janka bez nogi prawej, z duszą pod rzęsami” [Do moich uczniów]. Wiele z tych spotkań zostało sfilmowanych; ks. Twardowski wprawdzie niewiele mówi na tych filmach, porusza się z trudem, ale poprzez każdy nieśmiały gest, serdeczny uśmiech, uważne spojrzenie potwierdza prawdę swego poetyckiego serca..

Bogu niech będą dzięki, że są ludzie, których ta poezja w dalszym ciągu zachwyca. Co więcej, uczy rozmowy z Bogiem, odsłania lepszą stronę człowieka, nie mówiąc już o odkrywaniu piękna świata. My księża, którzy mieliśmy szczęście poznać jej magię na początku drogi kapłańskiej, słowami ks. Jana żegnaliśmy pierwsze parafie: „Pożegnać wikariatkę na niewielkim piętrze / zabrać Biblię w tłumoczek kazania gorętsze”, uczyliśmy się zbierać tacę: „Lubię chodzić w kościele z dużą tacą”, upraszczać nasze napuszone gesty i słowa: „Żeby móc tak nareszcie uprościć,/ jedną miłość wybrać z wielu miłości, / jedną przyjaźń najbardziej prawdziwą(…). To bliziutko już do tej prostoty/ do jednej za Bogiem tęsknoty”).

A pamiętacie Jego recepty na kazania? „Na rekolekcjach nie strasz śmiercią – bo po co / za oknami bór pachnie żywicą,/ pszczoły z pasiek się złocą / w abecadłach dzieci oczy mróżą” [Do kaznodziei]. Z nim robiliśmy i robimy rachunek sumienia: „czy nie przekrzykiwałem Ciebie/ czy nie przychodziłem stale wczorajszy/ czy nie uciekałem w ciemny płaszcz ze swoim sercem jak piątą klepką” [Rachunek sumienia]. A czyż sposób nawracania innych, nie jest wart przypomnienia także w dobie nowej ewangelizacji: „Nie przyszedłem pana nawracać (…)/ po prostu usiądę przy panu/ i zwierzę swój sekret/ że ja, ksiądz/ wierzę Panu Bogu jak dziecko”. [Wyjaśnienie] .

Ksiądz Twardowski się nie starzeje. Ciągle przypomina, że w „kościele trzeba się od czasu do czasu uśmiechać” [ O uśmiechu w kościele], nie zasłaniać sobą Boga, dziękować Mu po prostu za to, że jest. No i nieustannie pytać: „dlaczego nie pisze się tak jak się mówi / nie pisze się tak jak się kocha/ nie pisze się tak jak się cierpi/ nie pisze się tak jak się milczy/ pisze się trochę tak jak nie jest” [Pisanie]. W wierszu Wyznanie z sarkazmem dodaje, że „prac doktorskich teraz się nie czyta tylko się je liczy”. Niektórzy mieli mu więc za złe, ze teologia w jego poezji jest zbyt sentymentalna, że za dużo tu zdziwień (naucz się dziwić w kościele), że wszystko inaczej niż w mądrych księgach: „Bo Pan Bóg jest tak jasny, że nic nie tłumaczy/ bo wiedzieć wszystko to nic nie wyjaśnić/ stąd cierpienie po prostu nie wiadomo po co / tak od razu bez sensu że całkiem prawdziwe (…)” [Wszystko inaczej].

Cóż na to odpowiedzieć? Chyba tylko pytaniem: „gdzie się prawda zaczyna, a gdzie rozum kończy”, z wiersza Pytania. No i prośbą o zbawienie teologów, „żeby się nie dziwili, że do nieba prowadzi bezradny szczebiot wiary”[Na szarym końcu]. Mam wrażenie, że autentycznie wielka teologia ks. J. Twardowskiego, np. teologia stworzenia, czeka jeszcze na swego odkrywcę, niekoniecznie doktoranta. Ten Poeta naprawdę dużo wiedział o Bogu, człowieku i Bożym świecie. Czy nie świadczy o tym genialna strofa z wiersza Bliscy i oddaleni:

bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej

niektórzy umierają – to znaczy już wiedzą

miłości się nie szuka jest albo jej nie ma

nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek

są i tacy co się na zawsze kochają

i dopiero dlatego nie mogą być razem

jak bażanty co nigdy nie chodzą parami

25. 06. 2015